W ostatnim czasie byliśmy świadkami dwóch głośnych aresztowań. Najpierw organa ścigania zatrzymały gwiazdę warszawskiej palestry, Roberta N. oraz byłego urzędnika stołecznego ratusza i zaufanego Hanny Gronkiewicz – Waltz, Jakuba R. wraz z rodzicami.
Jeszcze nie ucichła medialna wrzawa, a policja dokonała kolejnych zatrzymań. W skoordynowanej akcji w Warszawie i Wrocławiu aresztowano 14 osób a wśród nich członków mafii z tak zwanego starego Pruszkowa: Andrzeja Z. ps. Słowik”, Leszka D. ps. „Wańka” i Janusza P. ps. „Parasol”. Ktoś może pomyśleć sobie, że oprócz zbieżności czasowej nic tych dwóch policyjnych akcji nie łączy, bo w pierwszym przypadku zatrzymano „elity” w białych kołnierzykach, a w drugim starych dresiarzy i recydywistów z mafii. Niestety to tylko pozory. Wszyscy zatrzymani dopuścili się podobnych przestępstw polegających na zawłaszczeniu publicznej kasy między innymi poprzez fałszerstwa dokumentów. Jeżeli tak spojrzymy na oba wydarzenia to możemy dojść do bardziej ogólniejszych wniosków.
Otóż po niemal trzydziestu latach od okrągłostołowego geszeftu, podczas którego komunistyczni zdrajcy dogadali się z wytypowaną przez bezpiekę „konstruktywną opozycją” mamy ukoronowanie tego historycznego oszustwa. Zbudowana na kłamstwie i przekręcie III RP sięgnęła dna i stało się w końcu to, co stać się musiało. Upadek tak zwanych elit doprowadził do sytuacji, w której trudno dzisiaj znaleźć różnicę między ludźmi typu, wzięty mecenas Robert N., a tymi wszystkimi „Słowikami”, „Parasolami” i „Wańkami”. Sięgnięcie moralnego i etycznego dna doprowadziło do sytuacji, w której „stary Pruszków” niczym nie różni się już dzisiaj od „nowej warszawki”, a pomysły na okradanie Polaków obie mafie miały niemal identyczne. Słowiki, parasole, wańki i robertowie n. tak bardzo upodobnili się do siebie zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie, że jak mówi mój ulubiony cytat z „Folwarku zwierzęcego” Orwella: Słychać było dwanaście wściekłych głosów, a wszystkie brzmiały jednakowo. Nie było już żadnych wątpliwości, co się zmieniło w ryjach świń. Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię, to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka, ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.
W tych samych dniach, kiedy media trąbiły o obu akcjach policji i głośnych aresztowaniach na nowo rozgorzała dyskusja o płatnym agencie komunistycznej bezpieki, „Bolku”. Specjaliści z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie nie pozostawili żadnych wątpliwości, że „Bolek” to Lech Wałęsa. Czy ma to jakiś związek z tym, co opisałem powyżej? Otóż ma. W październiku 1993 roku prezydent Lech „Bolek” Wałęsa ułaskawił siedzącego dzisiaj w areszcie Andrzeja Z. „Słowika”. Co ciekawe, do tego ułaskawienia doszło w bardzo dziwnych i podejrzanych okolicznościach. Trudno mówić, że Słowik zasłużył na darowanie mu kary skoro ułaskawienie nastąpiło w chwili, kiedy przestępca ścigany listem gończym ukrywał się przed organami ścigania po tym jak nie wrócił z przepustki do więzienia. Oto, co na ten temat pisał „Słowik” w swojej książce, „Skarżyłem się grobowi”: Zaproponowano mi skorzystanie z prawa aktu łaski ówczesnego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Wałęsy. I ja z tej propozycji skorzystałem, ściślej mówiąc, po prostu się wykupiłem. Zapłaciłem żądane pieniądze i otrzymałem odpowiedni dokument. Jak ćwierkały wtedy wróbelki na mieście, te „żądane pieniądze” to była kwota 150 tys. dolarów.
I w ten oto sposób spiąłem klamrą najgłośniejsze wydarzenia ostatnich dni. Ktoś może powiedzieć mi, że na siłę szukam jakichś analogii i paraleli w sprawach kompletnie nieporównywalnych. A ja wtedy temu komuś odpowiem słowami śp. ks. Bronisława Bozowskiego: Nie ma przypadków, są tylko znaki.
© Mirosław Kokoszkiewicz
14 lutego 2017
opublikowano w: „Polska Niepodległa”
www.polskaniepodlegla.pl
14 lutego 2017
opublikowano w: „Polska Niepodległa”
www.polskaniepodlegla.pl
Ilustracja © Dąbrowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz