Okazało się, że jesteśmy w innej Unii Europejskiej, niż ta do której wstępowaliśmy.
Tego odkrycia w pewnym sensie dokonał pan minister spraw zagranicznych, krytykując postępowanie pana Fransa Timmermansa w przedmiocie procedur jakie Tenże, chce stosować przeciwko Polsce. Zdaniem naszego ministra, w czym w zasadzie ma rację, nie sposób mu jej odmówić – to, co proponuje pan Timmermans jest poza traktatowe. To znaczy nie umawialiśmy się w traktacie na możliwość takiego traktowania przez Komisję Europejską, jakie jest zapowiadane.
Sytuacja jest trudna, żyjemy w okolicznościach w których Komisja Europejska podważa nasz stan demokracji. To poważne ostrzeżenia dla rządu w Warszawie. Jednakże nasz rząd jakoś nie szczególnie się tymi kwestiami przejmuje.
O ile do tej pory pogorszenie się sytuacji w Polsce było na rękę dla Węgier, ponieważ ściągało z nich odium najczarniejszej owcy w stadzie, to obecnie wszystko wskazuje na to, że wynik austriackich wyników prezydenckich będzie niekorzystny wizerunkowo dla Polski. Oto bowiem wszystko zostanie po staremu w kraju zachodnim, Węgry się cywilizują a Polska? Być może jednak będzie teraz łatwiej? Może raźniej samotnej czarnej owcy w jednym stadzie? Głupia sprawa, ale do tego doszło, to jest nasza nowa rzeczywistość w jakiej żyjemy.
Na pewno nie umawialiśmy się na Unię, która ma nas karać w jakikolwiek sposób, ani nawet na Unię, która ma w dowolny sposób nas strofować. Nie na tym ma polegać współistnienie w ramach Wspólnoty, żeby Komisarze unijni nas „butowali”, bo rządzi nami „taki pan”, a nie „inny pan”. Jednakże standardów powinniśmy przestrzegać, a jest z tym problem, niestety właśnie głównie z winy „innego pana”.
Dla każdego kto chociaż powierzchownie rozumie to, jak działa Komisja Europejska, jest zrozumiałym, że wszystko to co zapowiada pan Frans Timmermans, to mówi do nas pani Angela Merkel. Z tego właśnie powodu warto jest traktować jego pomysły i deklaracje w sposób wiarygodny i jednoznaczny. O wiele lepiej byłoby się z „nim” porozumieć udając nawet przestraszoną owieczkę, niż iść na zderzenie. Ponieważ jeżeli pani Merkel pozwoliła powiedzieć w sprawie Polski A, to nie zawaha się powiedzieć i B.
Już pojawiły się komentarze, że ostatnia tyrada premier Szydło w Sejmie, jak również oskarżenia pana Waszczykowskiego wobec pana Timmermansa stawiają nas poza Unią Europejską. Przynajmniej w sferze wspólnoty wyznawanych wartości. Jest to bardzo poważne oskarżenie, niesłychanie dużego kalibru, ponieważ mówienie o wartościach oznacza w języku unijnym mówienie o pieniądzach. Jest fenomenem, że władze w Warszawie z jakichś przyczyn tego nie rozumieją? Naprawdę jesteśmy w niebezpieczeństwie, że za dwa miesiące będzie się mówić w Brukseli o Polsce, jako kraju – niezasługującym na unijną pomoc w obecnej sytuacji politycznej. Natomiast tą pomoc z pewnością będą mogli wykorzystać Niemcy na koszty utrzymania swoich nielegalnych imigrantów, co będzie na pewno wspaniałym zadośćuczynieniem naszej bierności i wrogości wobec imigrantów.
Dla Polaków Unia Europejska ma wymiar głównie transferowy. To znaczy, przyzwyczailiśmy się do tego, że wszystko co się dzieje w Unii, sprowadza się do dania nam w końcu jakichś pieniędzy. Ewentualnie, uważamy już za coś normalnego prawo podróży do innego kraju i podjęcie tam pracy zarobkowej. Najbardziej korzystają rolnicy, albowiem dopłaty bezpośrednie to manna z nieba, dzięki której wieś utrzymuje kredyty hipoteczne dla swoich dzieci, które przeprowadziły się do miasta „na studia” i tam pozostały. W momencie jakby ta kroplówka została ograniczona, albo wręcz powstrzymana, to znajdziemy się w nowej sytuacji, której skutków nie sposób sobie wyobrazić. Z jednej strony będzie możliwa silna krytyka rządzących, a z drugiej strony ścięcie pomocy unijnej, może przyczynić się do wzmocnienia nastrojów antyeuropejskich, a to miałoby wręcz nieprzewidywalne skutki polityczne.
Póki co jednak trzeba przyznać rację panu Waszczykowskiemu, któremu udało się odnieść istotny sukces wizerunkowy. Po pierwsze Komisja nie opublikowała niczego przeciwko Polsce, po drugie rzeczywiście pan minister ma rację – domagając się traktatowego traktowania naszego kraju, który nie jest popychadłem! Podpisaliśmy Traktaty, a nie „widzi mi się” pana Timmermansa! Można gratulować panu Waszczykowskiemu, bo wyszło na to że miał rację i umiał ją przeprowadzić.
Trudno tutaj o wnioski, sytuacja jest zbyt dynamiczna, nie mamy żadnej gwarancji, że nie popłyniemy na naiwnej retoryce. Czasami bowiem opłaca się zapłacić cenę, a potem uchodzić za pokrzywdzonego, niż ciągle się stawiać i napinać. W razie budowy kolejnego rdzenia Unii, zacieśniania współpracy, możemy zostać po prostu pominięci, a Zachód przyjmie kolejny traktat w jakimś ładnym zamku o dającej się łatwo wymienić we wszystkich językach nazwie i będzie zacieśniał współpracę, do której nam urażona duma nawet nie pozwoli aspirować. Tymczasem przeciwnikom Polski właśnie o to chodzi.
© Krakauer
24 maja 2016
źródło publikacji:
www.obserwatorpolityczny.pl
24 maja 2016
źródło publikacji:
www.obserwatorpolityczny.pl
Ilustracja autora
© brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz