Co łączy te różne tematy i sprawia, że można dopatrywać się w nich wspólnego mianownika? Znajduję jedną, podstawową cechę – wszystkie są związane z osobą Bronisława Komorowskiego i z środowiskiem, któremu patronował były lokator Belwederu. Wszystkie też należą do spraw skrupulatnie przemilczanych i ignorowanych przez Andrzeja Dudę i układ rządzący.
„Prezydent mówił, że aneks jest dokumentem wymierzonym w niego. Przecież to jest 800 stron tekstu, tam są dokumenty, nazwiska, dane pokazujące przestępcze
działania WSI. Jeśli cały ten dokument, w przekonaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego, jest wymierzony przeciwko niemu, a jest tam mowa o setkach przestępstw, jest aktem oskarżenia przeciwko niemu, to rzeczywiście Prezydent Komorowski ma się czego obawiać. To pozwala lepiej zrozumieć jego ostatnie działania. Jego działania z ostatnich siedmiu lat, a głównie pięciu lat, są obecnie znacznie lepiej zrozumiałe.” – przypomniał Antoni Macierewicz, w grudniu 2014 roku, komentując sądowe zeznania Komorowskiego w sprawie afery marszałkowej.
W roku 2007 Komisja Weryfikacyjna WSI przekazała do Instytutu Pamięci Narodowej dokumenty, z których wynikało, że w dniu uprowadzenia księdza Jerzego funkcjonariusze WSW monitorowali działanie grupy esbeckich porywaczy. Wojskowi byli w Górsku - miejscu uprowadzenia, jak również w kolejnych miejscach, do których przewożono księdza Jerzego. W jednym z dokumentów znajdował się zapis, iż wojskowi znaleźli się w tych miejscach w związku z prowadzoną przez nich sprawą „Popiel", a taki kryptonim nosiła akcja inwigilacji księdza przez SB. O związkach „wojskówki” z zabójstwem księdza Jerzego mówił także prokurator Andrzej Witkowski, który od wielu miesięcy oczekuje na przywrócenie do śledztwa w sprawie mordu założycielskiego III RP. Odkrycie tych związków i próba postawienia przed sądem Cz.Kiszczaka i ludzi służb wojskowych, były bezpośrednią przyczyną, dla której prokuratorowi dwukrotnie odbierano śledztwo.
Obowiązująca obecnie Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP została sporządzona w roku 2014 i jest wynikiem tzw. Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN), zarządzonego w roku 2010 przez byłego lokatora Belwederu. Koncepcje powstałe w ramach SPBN (nad którym m.in. pracowali tacy „eksperci” jak Andrzej Karkoszka, Krzysztof Janik, Adam Rotfeld, Dariusz Rosati, Marek Siwiec czy Zdzisław Lachowski) mimo rażącej ogólnikowości i pseudonaukowego żargonu, zawierały czytelną myśl- współpraca z państwem Putina ma być gwarantem naszego bezpieczeństwa i stabilności. Była to teza kompromitująca - nie tylko w wymiarze politycznym i militarnym, ale naukowym i kompetencyjnym.
Do szczególnie niebezpiecznych trzeba zaliczyć te pomysły SPBN, w których zawarto zapisy niedorzeczne i nieadekwatne do zagrożeń związanych z ofensywą rosyjską. Zmodyfikowane w tzw. doktrynę Komorowskiego miały kształtować długookresową strategię państwa, decydować o uzbrojeniu Sił Zbrojnych, rozstrzygać o sojuszach oraz kierunkach rozwoju armii i służb specjalnych. Warto pamiętać, że w obszarze bezpieczeństwa narodowego III RP nadal kieruje się „doktryną Komorowskiego”.
Podczas zeznań sądowych Krzysztofa Winiarskiego, złożonych 30 października 2015 roku w sprawie afery marszałkowej, usłyszeliśmy o wielorakich kontaktach B. Komorowskiego ze służbami rosyjskimi i wschodnioniemieckimi, o poszukiwaniu „haków” na polityków PiS, o „ochronie” byłego prezydenta, mającej ścisłe powiązania z gangsterami, o przestępczych próbach zastraszania i zdobycia tajnego aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI, o związkach Komorowskiego z Fundacją ProCivili, zarządzaną przez WSI. Świadek sugerował również kontakty byłego lokatora Belwederu z przemytnikami broni oraz z ludźmi związanymi ze Stasi i z rosyjskim generałem Igorem Kopylowem.
"Albo Winiarski jest kłamcą i powinien odpowiedzieć, albo mówi prawdę i cała masa ludzi z Bronisławem Komorowskim na czele powinna mieć potężne kłopoty" – uznał Wojciech Sumliński, po wysłuchaniu zeznań Winiarskiego.
Od wielu lat dziennikarz opisuje postać byłego lokatora Belwederu i otwarcie świadczy o powiazaniach polityka PO. „Bronisław Komorowski był reprezentantem rosyjskich interesów w Polsce. To mocne oskarżenie, ale mam na to wszystko dowody” – stwierdził niedawno Sumliński podczas programu Studio Polska na antenie TVP Info.
Mogłoby się wydawać, że przedstawione tu tematy znajdą się w centrum uwagi układu rządzącego PiS i na wiele miesięcy wytyczą obszar zainteresowań polityków, prokuratorów i publicystów. Takie przeświadczenie powinien mieć każdy, kto uwierzył w intencje Prawa i Sprawiedliwości lub pokładał nadzieję w prezydenturze Andrzeja Dudy.
Publikacja Aneksu nie jest nam potrzebna dla rozbudzenia emocji lub zaspokojenia ciekawości pospólstwa, ale po to, by obnażyć i przeciąć patologiczne więzi łączące polityków, biznesmenów i ludzi megasłużb sowieckich. Ten przestępczy triumwirat jest fundamentem tzw. układu III RP. Ujawnienie tych relacji to najżywotniejsza kwestia bezpieczeństwa, która winna być priorytetem władzy deklarującej troskę o sprawy obywateli. Każdy dzień zwłoki oznacza kontynuację mafijnych związków i pozbawia Polaków prawa do wiedzy kształtującej wybory polityczne i świadomość społeczną. Dlatego ten, kto nadal ukrywa Aneks wyrządza Polakom ogromną krzywdę i podtrzymuje patologiczne układy. Przypomnę, że decyzja Andrzeja Dudy o odmowie udostępnienia kopii Aneksu na potrzeby prokuratury, spowodowała już umorzenie śledztwa w sprawie wycieku tajnych dokumentów. Oznacza to, że nie poznamy inspiratorów publikacji tygodnika „Wprost” i nie dowiemy się, kto „grał aneksem” przeciwko politykom ówczesnej opozycji.
Prawda o męczeństwie świętego Jerzego nie jest nam potrzebna, by szukać sensacji. Nawet nie po to, by stawiać sprawców przed sądem, wznawiać procesy, oskarżać i ferować wyroki. Potrzebujemy jej dlatego, by z tej śmierci wyrosło dobro - takie, jakiego ksiądz Jerzy chciał dla Polski i Polaków.
Tym dobrem nie jest III RP – twór komunistycznej sukcesji, powstały na zaprzaństwie i depozycie zbrodniczej wiedzy. Wagę ujawnienia rzeczywistych okoliczności śmierci księdza Jerzego, można zrozumieć wyłącznie w perspektywie tzw. transformacji ustrojowej, u której źródeł leży mord założycielski. Logika tego procesu zakładała bowiem, że zabójstwo księdza, a następnie włączenie wyselekcjonowanej opozycji w proces fałszowania zdarzeń, otworzy drogę do układu „okrągłego stołu” i zbuduje fundament „nowego porządku”. Udział w tym zabójstwie ludzi służb wojskowych PRL oraz włączenie agentury w proces fałszowania prawdy, do dziś stanowią najmocniejszą gwarancję obcych wpływów i wytyczają relacje życia publicznego i politycznego.
Moi rodacy nadal nie rozumieją, że tylko wydarzenia na Majdanie i odwaga Ukraińców uratowały nas od wprowadzenia w życie belwederskich koncepcji bezpieczeństwa, których celem była „redefinicja dotychczasowych tez polityki polskiej”, oparcie jej na gwarancjach udzielanych przez Moskwę i uczynienie z III RP państwa bezbronnego wobec współczesnych wyzwań. Prawna i polityczna ocena tych pomysłów oraz praca nad nową strategią bezpieczeństwa narodowego, jest obowiązkiem służb państwowych i powinnością polityków obecnego układu. Dopóki obowiązuje Strategia Bezpieczeństwa Narodowego RP z roku 2014, nie może być mowy o bezpiecznej Polsce.
Tymczasem zmiana na stanowisku głowy państwa, nie przyniosła żadnej odpowiedzi na te zagrożenia i nie skutkowała odrzuceniem błędnych decyzji i projektów. Przeciwnie – wszystko, co robi i mówi prezydent Andrzej Duda zdaje się potwierdzać zamiar kontynuacji „idei” SPBN oraz świadczyć o braku rozeznania zagrożeń.
Kwestia oceny środowiska belwederskiego ma jeszcze jeden wymiar. Przypomniał o nim Sławomir Cenckiewicz w czerwcu 2015 roku – „Obóz polityczny, który odchodzi z Kancelarii Prezydenta to obóz, który zdefiniował przeciwników politycznych jako wrogów. Analiza całego tego materiału o charakterze bardzo często operacyjnym, ten cały olbrzymi potencjał wiedzy musi zostać udźwignięty przez analityków nowego prezydenta”.
Środowisko Andrzeja Dudy nie tylko nie podjęło tego wyzwania, ale dokonało widowiskowego szalbierstwa, epatując wyborców tzw. raportem otwarcia Kancelarii Prezydenta RP, który w miejsce rzetelnej analizy przynosi zbiór drugorzędnych banałów i miałkich tematów zastępczych.
Zeznania sądowe Krzysztofa Winiarskiego wywołały jednodniową sensację, po której zapadła głucha cisza. Powinny zaś wywołać przerażenie i solidną reakcję instytucji państwowych. Gdyby III RP choć w części była państwem prawa i demokracji, a ludzie deklarujący troskę o te wartości nie byli łgarzami, te zeznania winny spowodować polityczne „trzęsienie ziemi”, zmobilizować służby specjalne i prokuraturę, uruchomić czynności sprawdzające i śledcze. Podobnej reakcji należało oczekiwać w związku z oświadczeniami Wojciecha Sumlińskiego i wiedzą, jaką publicznie ujawnia ten dziennikarz.
Bronisław Komorowski jest bowiem najciemniejszą postacią świata polityki III RP. Jest osobą, za którą rozpościera się cień wielu ponurych tajemnic i niewyjaśnionych spraw. Prezydentura tego człowieka była czasem hańby, destrukcji i nienawiści. To okres, w którym utraciliśmy elementarne poczucie bezpieczeństwa i zdolność do suwerennych działań, w którym znacząco osłabiono potencjał obronny państwa i skierowano polityczne priorytety na „pojednanie” z wrogami Polski. Wyjaśnienie roli Komorowskiego, odkrycie jego związków i afiliacji, powinno być obowiązkiem nowego prezydenta i rządu, który mieni się obrońcą polskich wartości.
Jak zatem wytłumaczyć, że właśnie w tych sprawach i właśnie tam, gdzie pojawia się kwestia odpowiedzialności politycznej lub karnej B. Komorowskiego, gdzie można dostrzec cień „długiego ramienia Moskwy” i ludzi byłych WSW/WSI, nadal panuje złowroga cisza i ujawnia się niechęć do podjęcia trudnych tematów?
Jak wytłumaczyć niepokojącą praktykę „omijania” osoby Komorowskiego szerokim łukiem milczenia, a nawet zatajenia informacji mogących naruszyć obecne status quo polityka Platformy?
Do spraw już wymienionych, dodałbym jeszcze te, w których można dostrzec kontynuację polityki personalnej oraz ucieczkę przed decyzjami ściśle związanymi z oceną komunizmu. Do pierwszych zaliczam pozostawienie ludzi Komorowskiego w kancelarii Prezydenta i w BBN, przedłużenie kadencji M.Gocuła na stanowisku Szefa Sztabu Generalnego WP oraz obecność Lecha Czapli, jako szefa Kancelarii Sejmu.
Czapla to nie tylko były ZOMO-wiec (pisałem o nim obszernie w tekście „Z ZOMO DO SEJMU” z 10 listopada 2010) ale postać szczególnie zasłużona w przejęciu przez Komorowskiego obowiązków prezydenta RP. To właśnie Lech Czapla, w dniu 10 kwietnia 2010 zwrócił się do Andrzeja Dudy (ówczesnego ministra w Kancelarii Prezydenta) z wiadomością, że w związku ze śmiercią prezydenta Kaczyńskiego obowiązki prezydenta przejmuje Bronisław Komorowski. Podczas kolejnej rozmowy Czapla informował, iż przejęcie obowiązków zostanie podane do wiadomości publicznej w specjalnym oświadczeniu Komorowskiego. Jako podstawę decyzji wskazał rozmowę marszałka Sejmu z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem oraz rosyjski telegram, w którym stwierdzono, iż Lech Kaczyński nie żyje. Minister Andrzej Duda – bez sprawdzenia wiarygodności tych informacji i bez dostępu do rosyjskich dokumentów, przystał na warunki Komorowskiego.
Pozostawienie Czapli i Gocuła na tak ważnych stanowiskach świadczy o mocnych wpływach byłego lokatora Belwederu i jest widocznym znakiem kontynuacji wyborów personalnych dokonanych przez Komorowskiego.
Z kolei - odmowa uhonorowania pułkownika Ryszarda Kuklińskiego Orderem Orła Białego, odmowa awansu generalskiego dla polskiego bohatera oraz odebrania szlifów generalskich Jaruzelskiemu i Kiszczakowi (o co występowały środowiska kombatanckie i minister Antonii Macierewicz) – wydają się nie tylko przejawem prawdziwych intencji prezydenta Dudy, ale wpisują w kontynuację polityki fałszowania polskiej historii. Tu również łatwo dostrzec cień Komorowskiego, bo należał on do gorliwych obrońców TW Wolskiego, a jako prezydent odmówił przyznania Kuklińskiemu OOB. Przypomnę też, że podczas wizyty w Polsce w roku 1998, Ryszard Kukliński domagał się odtajnienia dokumentów z lat 60-tych i 70-tych, które jego zdaniem potwierdzały całkowite uzależnienie LWP od ZSRR oraz służalczość niektórych generałów wobec Sowietów. „Nie chcę niczego podpowiadać – mówił wówczas Kukliński - ale to właśnie Sejmowa Komisja Obrony, na czele, której stoi poseł AWS Bronisław Komorowski, może wystąpić do Ministerstwa Obrony Narodowej z wnioskiem o otwarcie archiwów sztabu generalnego.”
Komisja mogła, jednak jej przewodniczący nie był zainteresowany apelem Kuklińskiego. Gdy w 1998 roku Prokuratura Wojskowa wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie pułkownika, ówczesny szef sejmowej Komisji ON - Komorowski, na wniosek grupy posłów SLD wnioskował do ministra sprawiedliwości o udostępnienie utajnionego uzasadnienia W. Jaruzelskiemu i grupie generałów LWP. Dla społeczeństwa dokument pozostał do dziś tajny, ponieważ prokuratura tłumaczyła, iż zawiera on "informacje stanowiące nadal tajemnicę państwową".
Zdecydowanie odrzucam wyjaśnienia, w których zakres obecnych zaniechań w sprawach związanych z Komorowskim tłumaczy się „przypadkowością” lub kładzie na karb „rozważnej taktyki PiS”. W realiach III RP nie pomija się takich rzeczy przez nieuwagę, zaś osoba byłego lokatora Belwederu jest zbyt ważna w jawnych i zakulisowych rozgrywkach. Już w kwietniu 2010 roku pisałem, że wydarzenia z udziałem tego polityka – począwszy od afery marszałkowej, poprzez „prawybory” w PO, aż po skutki zamachu z 10 kwietnia – spinają ten okres niczym logiczna klamra i wyznaczają kierunek, w jakim zmierza III RP. Parasol ochronny nad Komorowskim istniał co najmniej od 2007 roku, przetrwał wszystkie wybory i zawirowania polityczne i doskonale funkcjonuje do dziś.
Jeśli rządząca partia nie wykazuje woli ujawnienia działań byłych WSW/WSI, ucieka od oceny Komorowskiego i nie zamierza podjąć audytu tej prezydentury, można to wytłumaczyć tylko jedną okolicznością – istnienia układu gwarantującego bezkarność byłego lokatora Belwederu i utrzymanie wpływów ludzi z jego środowiska.
Skoro publikację Aneksu do Raportu z Weryfikacji WSI zastępują uniki i mętne dywagacje prezydenckich urzędników, zaś wyjaśnienie zbrodni założycielskiej III RP jest zbywane praktyką prymitywnych wykrętów i przerzucania odpowiedzialności – nie ma mowy o przypadku.
Skoro w miejsce oceny prezydentury Komorowskiego i rzetelnej weryfikacji zeznań świadka Winiarskiego, funduje się nam żałosny „raport otwarcia” i epatuje wyborców kradzieżą sokowirówki – można mówić o świadomych działaniach dezinformacyjnych.
Jeśli w strukturach belwederskich nadal widzimy ludzi Komorowskiego i doświadczamy kontynuacji jego polityki, zaś obecny prezydent ani myśli o uczczeniu polskiego bohatera i napiętnowaniu sowieckich zdrajców – nie wolno udawać, że jest to sytuacja pozbawiona groźnego kontekstu.
Dlatego dostrzegam tylko jedno racjonalne wyjaśnienie i jedną hipotezę – „nowe rozdanie”, z udziałem tzw. dobrej zmiany, musiało powstać w wyniku zakulisowych ustaleń i politycznych transakcji, wśród których znalazł się warunek zapewnienia ochrony środowiska byłego lokatora Belwederu oraz zachowania wpływów triumwiratu III RP.
Ten tekst jest pierwszym, w którym otwarcie stawiam taką hipotezę. Jestem przekonany, że kolejne miesiące pozwolą zweryfikować i ocenić jej prawdziwość.
© Aleksander Ścios
bezdekretu@gmail.com
23 maja 2016
www.bezdekretu.blogspot.com
bezdekretu@gmail.com
23 maja 2016
www.bezdekretu.blogspot.com
Ilustracja © brak informacji / xj.popieluszko.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz