Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Posłuchajcie, wy Grety i Helmuty

Nie jest już dla nikogo tajemnicą, że Polska coraz mocniej ściskana jest przez wrogie niemiecko-rosyjskie agenturalne i propagandowe kleszcze. Odzyskiwanie przez nasze państwo sił nie jest naszym odwiecznym wrogom na rękę. Jeszcze nigdy rocznica wybuchu powstania warszawskiego nie nasuwała nam tylu skojarzeń z teraźniejszością. Dwa zbrodnicze reżimy, które napadły na nasz kraj we wrześniu 1939 roku, pomimo, że same zwarły się później w śmiertelnym boju to jednak podczas powstania warszawskiego były zgodne. Trzeba było wykorzystać kolejną doskonałą okazję do unicestwienia polskości mordując patriotyczną elitę i równając z ziemią stolicę Polski. Domyślam się, co miał na myśli powstaniec Wacław Sikorski, ps. „Bocian”, który goszcząc w studio TVN Info powiedział: „Dla mnie są Niemcy. Dla mnie nazistów nie ma. Oni mówią teraz, że naziści to nie Niemcy. Że Niemcy to byli porządni ludzie, a naziści tylko byli źli. Nie ma nazistów”.
To bardzo mądre słowa, bo zarówno w czasie drugiej wojny światowej jak i dzisiaj mamy do czynienia z Niemcami, którzy nigdy nie wyzbędą się tej znanej z historii i ponownie demonstrowanej manii wyższości oraz z trudem ukrywanej żądzy panowania nad innymi narodami. Nieprzypadkowo powstaniec „Bocian” użył zarówno czasu teraźniejszego jak i przeszłego.

Czasy mamy dzisiaj inne, więc niemiecki eurodeputowany z CDU, Elmar Blok szczerze ubolewa, że: „Nie można tak po prostu wjechać do Polski czołgami”. Z kolei na łamach „Deutsche Welle” prawniczka, Julia Vergin z Państwowego Uniwersytetu w Bonn poproszona o wyjaśnienie, dlaczego reforma polskiego sądownictwa nieodbiegająca, a nawet łagodniejsza od rozwiązań niemieckich jest zła z rozbrajającą szczerością odparła: „System obowiązujący w Niemczech obowiązuje dłużej i dlatego wypracował sobie taki mechanizm kontroli i równowagi, który pozwala sędziom zachować niezależność w ich pracy. Ponadto w Niemczech jest coś takiego co można nazwać kulturą niezależności”. Tak więc o wszystkim znowu decyduje wyższa kultura niemieckich nadludzi, czyli przedstawicieli idealnej i czystej aryjskiej rasy białej typu nordyckiego. Zatem posłuchajcie Grety i Helmuty. Faktem jest, że daliście światu wielkich ludzi nauki i kultury, ale nie zapominajcie, że to wy po Leninie i Stalinie zafundowaliście światu największych zbrodniarzy w dziejach ludzkości, których nie tyle kulturalnie, co fanatycznie popieraliście. To wy płacąc grzecznie III Rzeszy Hitlera podatki finansowaliście zbrodnie ludobójstwa, jakich historia ludzkości dotąd nie znała. To niemiecki przemysł bogacił się na niewolniczej katorżniczej pracy milionów obywateli okupowanych państw. To wasze bandyckie państwo alianci musieli siłą demokratyzować i napisać wam konstytucję. Tak wygląda naprawdę wasza miłość do demokracji. Towarzyszu lewaku Christianie Kern, kanclerzu Austrii. W referendum dotyczącym anszlusu za poddaniem się Hitlerowi zagłosowało 99, 7 proc. twoich rodaków, podczas gdy w Niemczech zwolenników przyłączenia Austrii do Niemiec było nieco mniej, bo 99 proc. Zanim więc znowu zaatakujesz w niemieckich gazetach Polskę i Węgry nazywając nasze państwa „podpalaczami” prześledź dane osobowe dotyczące komendantów i załóg niemieckich obozów zagłady. Okaże się, że twoich rodaków było tam niemal tylu co Niemców. Twoim krajanem był nie tylko Hitler, ale i Adolf Eichmann, główny wykonawca planu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Austriakiem był szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, zbrodniarz, SS-Obergruppenführer Ernst Kaltenbrunner, a także jeden z głównych wykonawców holokaustu, SS-Hauptsturmführer Franz Stang, komendant takich obozów zagłady jak Sobibór i Treblinka. Przebieranie się dzisiaj przez Austrię w skrwawione szatki ofiar hitlerowskich Niemiec jest takim samym kłamstwem, co „polskie obozy koncentracyjne”.

I tak oto potomkowie zbrodniarzy i ludobójców chcą uczyć nas dzisiaj wolności, tolerancji, kultury i demokracji, chociaż każdy, kto zna historię wie, że to właśnie Rzeczpospolita Obojga Narodów z tych cnót i wartości słynęła.

Teraz przejdę do finansowanych z zagranicy działań, których jedynym celem jest obalenie legalnego i demokratycznie wyłonionego polskiego rządu. Wiemy, że aby zaalarmować i poruszyć światową opinię publiczną trzeba jej pokazać spontanicznie protestujący zniewalany naród. Oczywiście oni liczą na to, że ludzie nie zwrócą uwagi, że ten pełen spontan jest bardzo podejrzany skoro podczas puczu z 16 grudnia ubiegłego roku protestujący wyszli na ulice zaopatrzeni w identyczne trąbki, tak zwane wuwuzele, a manifestujący niedawno przeciwko reformie sądownictwa jakimś cudem opuścili swoje domy z identycznymi świeczkami trzymając w dłoniach takie same profesjonalnie zaprojektowane i starannie wydrukowane plakaty. Kto tę „spontaniczność” organizuje i za nią płaci? Coraz więcej publicystów, polityków i ekspertów twierdzi, że w Polsce zastosowano jakieś nowatorskie metody manipulacji społeczeństwem. Mogę zgodzić się jedynie, co do nowoczesnych narzędzi, bo sama metoda jest stara jak świat i stosowana od wieków.

600 lat przed narodzinami Chrystusa żył wielki chiński filozof, myśliciel i strateg Sun Tzu, autor „Sztuki wojny”. Kilka jego rad i wskazówek daje nam odpowiedzi na wiele pytań. Dlaczego w Unii Europejskiej karierę robią polityczni emeryci i osobnicy skompromitowani w swoich krajach, albo tacy, którzy we własnych państwach stali się niewybieralni? Dlaczego największą karierę w UE robili ci polscy politycy, którzy doprowadzili do wyprzedaży naszego narodowego majątku i tak naprawdę służyli obcym interesom? Posłuchajmy mistrza Sun Tzu: „Człowiek zaradny nie jest do wynajęcia; kto zaś sobie nie radzi pragnie by ktoś najął go do pracy. Jeśli zatrudniam kogoś niezaradnego, to nie dlatego, że potrzeba mi niedojdy, ale dlatego, że niedojdzie potrzebny jestem ja”.

A jak wytłumaczymy to, że Bruksela, a tak naprawdę Berlin ostentacyjnie wspiera tych polskich polityków, którzy donoszą na Polskę? I tu chiński filozof daje nam odpowiedź: „Kiedy walczysz za granicą, używaj lokalnych przewodników”. Jak wytłumaczyć fakt, że Berlin najhojniej obwieszał medalami polityków typu Bronisław Geremek, Władysław Bartoszewski czy Donald Tusk? Dlaczego istnieje cała sieć fundacji hojnie finansowanych przez Berlin? „Z tego powodu żadnego żołnierza nie traktuje się tak dobrze, jak szpiega, żaden nie otrzymuje nagród równie bogatych, jak szpiedzy, i żadna sprawa nie jest otoczona taką tajemnicą, jak praca szpiegów” – pisał Sun Tzu. A jak to się dzieje, że niemieckie media zarówno za Odrą jak i w Polsce nadymają tak antypatyczne i ubogie intelektualnie postaci jak „Obywatele RP”, Kasprzak i Frasyniuk czy Ryszard Petru, Joanna Schuering-Wielgus i Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej”. Dzieje się to według zasady chińskiego myśliciela, który radził: „Korzystajcie ze współpracy istot najpodlejszych i najbardziej odrażających”. Sun Tzu tak objaśnia nam cel atakowania przez Brukselę (czytaj Berlin) każdej reformy, którą chce wprowadzić polski rząd: „Dyskredytujcie wszystko, co dobre w kraju przeciwnika”.

Także pamiętajmy, że za pomocą nowoczesnych narzędzi wrogowie Polski wykorzystują stare i znane od przeszło 2600 lat metody stosowane z powodzeniem przez Czyngis-chana, Carycę Katarzynę, Bismarcka, Stalina i Hitlera. Najlepszą obroną w takiej sytuacji jest wysoka mobilizacja i świadomość obywatelska oraz wzmożony patriotyzm mieszkańców zaatakowanego państwa, a także zdający sobie sprawę z zagrożeń odważny i zdeterminowany rząd. Pamiętajmy, że dzisiaj w Polsce nie toczy się typowy w demokracjach spór między rządzącymi, a opozycją dotyczący odmiennych wizji Polski. Tu nie ma też żadnego konfliktu ideowego. My dzisiaj walczymy z zainstalowaną w naszym kraju agenturą niemieckich i rosyjskich wpływów poprzebieraną w szatki totalnych opozycjonistów. To nie jest zwykła walka polityczna, ale wielka bitwa o nasze być, albo nie być, a w tle idzie także o wielkie pieniądze. Ten zahamowany dzisiaj, a trwający całymi latami wypływ setek miliardów z polskiego budżetu rozsierdził geszefciarską międzynarodówkę. Przecież te pieniądze trafiały do konkretnych kieszeni i nagle przestały. Przestajemy być zwykłą podbitą i eksploatowaną na wszystkie możliwe sposoby kolonią i to bardzo nie podoba się dawnym zagranicznym nadzorcom oraz służącym im miejscowym zdrajcom, sprzedawczykom i folksdojczom.


© Mirosław Kokoszkiewicz
24 sierpnia 2017
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl





Ilustracja © DeS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2