Część pierwsza ☞ TUTAJ
Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy to nie dowód na to, że jakaś mała grupa ludzi chce stworzyć nowy porządek świata? Pytanie tylko, kto miałby to być?
Miriam Shaded, prezes Fundacji „Estera”: W Polsce KOD, lewica i cały ten propagandowy nurt.
Bardziej mam na myśli tych, którzy są odpowiedzialni za akcje typu KOD. Pytam o źródło: jest taka elita, czy to sztuczny twór?
Oczywiście, że sztuczny. Powinniśmy pamiętać o tym, że nie sprzyja ona naszym interesom, tylko swoim. Co często się z tym łączy, ci bardzo bogaci ludzie nie mają za grosz empatii; wręcz przeciwnie, chcą więcej pieniędzy i jeszcze większej władzy. A że władzę najlepiej sprawuje się tam, gdzie jest głupota, wielu ludziom interesu na rękę byłoby mieć u nas islam.
Gdy jesteśmy kontrolowani, „władcy” mogą czuć się silniejsi. Islam, który działa jak system totalitarny, maksymalnie podporządkowuje sobie jednostkę. Dzięki temu łatwiej ją potem kontrolować. Kiedy elity wydadzą procedurę zobowiązującą do składek wszystkie narody, bogaci zdobędą władzę nad światem. My będziemy musieli oddawać możnowładcom haracz w postaci przestrzegania różnych praw czy procedur. Doskonałym tego przykładem jest przepis, na mocy którego Polska nie ma możliwości zapożyczania się u swojego banku: może brać pożyczki tylko od banków zagranicznych; w konsekwencji całe oprocentowanie przekazywane jest bankowi zagranicznemu. Narzucona kwestia ochrony środowiska jest totalną bzdurą, na którą idą miliardy do fundacji bardzo bogatych ludzi.
Wątpię, żeby tak zwani KOD-owcy czy ludzie reprezentujący inne lewackie idee byli świadomi tego, co robią... Wątpię, żeby wiedzieli, jaką grupę w rzeczywistości reprezentują.
Nie, tu nie możemy mówić o jednej grupie, a o kilku grupach interesów. To też walka pomiędzy tymi grupami. Z jednej strony zagraża nam islam jako całość, a z drugiej, szyici, sunnici, którzy będą propagować islam na świecie pomimo tego, że walczą między sobą, mają ten sam cel. My też nim jesteśmy. To jest jedna grupa interesów. Barack Obama jest sunnitą, jego studia na Harwardzie były finansowane przez Arabię Saudyjską. USA zawsze mocno wspierały Izrael, w momencie, kiedy muzułmanin został Prezydentem Stanów Zjednoczonych nagle to wsparcie się skończyło, a wsparcie USA poszło w kierunku islamu.
Myśli Pani, że fakt, iż Prezydent Obama chce zakazać broni ma również związek z wsparciem tych, którzy wojny szukają?
Tam gdzie nie ma dostępu do broni, społeczeństwo nie ma jak się bronić w razie zagrożenia. Proszę sobie wyobrazić, że każdy ma dostęp do broni w swoim domu. Czy wtedy inny kraj, chociażby sąsiadujący zdobyłby się na atak militarny? Wątpię, że by się na to odważył. Zdobycie takiego terytorium byłoby o wiele trudniejsze. Dlatego za pomocą różnych wymówek będzie się dążyło do delegalizacji broni. Jak wiemy, prowokacji jest cała masa.
Nie obawia się Pani o swoje bezpieczeństwo?
Oczywiście, że się obawiam. Nawet Prezydent nie może być bezpieczny, a co dopiero ja, jeśli walczę z islamem. Ale jesteśmy na wojnie, a wojna rządzi się prawem ryzyka. Teraz, póki jest możliwość walki bardziej informacyjno-prawnej ryzyko i tak jest mniejsze, niż mogłoby być w przypadku walki z bronią w ręku.
Zdaję sobie sprawę, że cała masa ludzi Pani nienawidzi. Jednak z drugiej strony wielu popiera, co może dodawać Pani sił, mimo ogromnego ciężaru, który Pani na siebie wzięła. Ale czy to wszystko? Wielu ludzi działających na rzecz dobra doświadcza też innego rodzaju ataków, mam na myśli te wewnętrzne, duchowe.
Tak, to jest walka, przede wszystkim walka duchowa. Wielokrotnie doświadczałam ataków szatana, a robił to na wiele sposobów. Najczęściej uderzał w najsłabsze ogniwa, to, na czym najbardziej mi zależało. Sposoby działania były okrutne, cała masa ludzi mnie szantażowała, chciano wyłudzić ode mnie pieniądze. Grozili mi, że jak nie będzie po ich myśli, to pójdą do mediów i nakłamią. Portal chociażby natemat.pl ciągle podaje fałszywe, zakłamane informacje na temat mojej fundacji, działalności. Podsuwał mi po prostu przestępców, którzy chcieli wyłudzać ode mnie pieniądze bądź niszczyć projekty mojej fundacji, publikując po prostu kłamstwa.
Co natomiast publikują (kto?) na Pani temat?
U Lisa i jego ekipy jestem wyśmiewana, dyskredytowana.
Zawsze tak było? W mediach jest o Pani głośno od całkiem niedawna.
W zeszłym roku byłam zmuszona do tego, aby pójść do mediów.
Dlaczego?
Gdy miałam do załatwienia sprawę ściągnięcia zagrożonych śmiercią rodzin chrześcijańskich, Ministrowie, z którymi miałam to załatwić dwanaście razy przekładali spotkanie. Totalnie nie byli zainteresowani załatwieniem sprawy, a nie mogliśmy czekać. Nie pchałam się do mediów, musiałam po prostu w jakikolwiek sposób zwróć uwagę na ten problem. Osiągnęłam przez to swoje cele, udało się pomóc zagrożonym rodzinom. Sprawa problemów, które się po tym pojawiły zeszła na drugi plan.
Jakie problemy?
Walka duchowa odbywa się zarówno od wewnątrz, jak i od zewnątrz. Gdy zaczęłam działać bardziej medialnie, pojawiło się więcej impulsów z zewnątrz, które mnie raniły. Nie wiem, czy jest jakakolwiek dziedzina, która mogłaby być niepowiązana z światem duchowym. Przed ważnymi spotkaniami, a w ostatnim czasie było ich wiele, musiało mnie zawsze spotkać coś przykrego. Jednak mimo tego mam świadomość, że idę drogą Bożą. Jako córce pastora już od młodych lat towarzyszyły mi liczne docinki ze strony ludzi, których wiara była mała. Cóż, nauczyłam się z tym żyć, przez co dzisiaj jestem silniejsza i przez co mogę nie tylko zapewniać o swoich wartościach chrześcijańskich, ale i je realizować w działaniu.
Ewangeliczka, czynem?
W pewnym momencie życia miałam naprawdę dość samego słuchania pouczeń chrześcijan. Zrozumiałam, że równie ważne jest spełnianie uczynków, okazywanie miłości. To, co robimy jest przejawem naszej relacji z Bogiem. A jaka ona jest gdy tylko pouczamy innych? Drzewo przecież poznaje się po owocach...
A jeżeli to drzewo cały czas kwitnie?
Tak, to prawda, ale są rzeczy, które przecież robimy i zamykamy. Możemy powiedzieć, że są dobre lub nie. Przy działalności naszej fundacji udało się uratować 173 osoby, to byłby jakiś owoc.
Sto siedemdziesiąt trzy osoby sprowadzone z Syrii… Co dzisiaj się z nimi dzieje?
Ponad pięćdziesiąt procent z tej grupy wyjechała do Niemiec.
Dlaczego?
Dostali lepszą propozycję. Mimo tego, że wszystko mieli załatwione, to przecież to są ludzie. Po pierwsze, te osoby nie stanowiły żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski (śmieje się). Merkel zaoferowała im trzy lata socjalu plus wyższe zarobki przy ewentualnej pracy. Polska jest krajem, jakim jest. Fundacja „Estera” przy polityce niemieckiej jest znacznie słabsza. My oferujemy wsparcie maksymalnie przez rok, później uchodźcy mają sami o siebie zadbać. Naszą rolą jest to, aby pomóc im stanąć na nogi, znaleźć pracę, pójść do szkoły itd. Wszyscy, którzy chcieli, dostali taką możliwość. Z imigrantami jest tak, że jak w ciągu roku nie nauczą się funkcjonować w społeczeństwie, to później będzie tylko gorzej z asymilacją. Poza tym trzeba pomagać innym, kolejnym ludziom, którzy przecież ustawiają się w kolejce. Nie możemy za darmo utrzymywać ludzi, każdy powinien coś wnosić do społeczeństwa. Dodatkowo dochodzi do tego sprawa lepszego standardu życia w Niemczech w ogóle, cała masa Polaków też wyjeżdża. Cieszę się, że są bezpieczni, nie grozi im śmierć.
Sporo powiedziała Pani o negatywnych akcjach, które Panią spotkały przy zaangażowaniu się w pomoc ludziom. Skąd zatem siła i przekonanie, że robi Pani dobrze? Czy to radość z owoców, które zaczęła Pani dostrzegać?
Całe moje życie było przygotowaniem do tego typu walki, którą dzisiaj toczę. Od wczesnego dzieciństwa byłam wychowywana w wartościach chrześcijańskich. W naszej rodzinie obowiązywał model patriarchatu, musiałam o wszystko pytać mojego tatę. Dlatego mogę lepiej wczuć się w to, co może dziać się w rodzinach niechrześcijańskich, w których obowiązuje podobny model. Oczywiście różnica jest zasadnicza – chrześcijańskie wychowanie przez Ojca Syryjczyka to wychowanie twardą ręką, ale dobre wychowanie. W rodzinach muzułmańskich nie dba się o dobro kobiety, tylko się ją poniewiera. Mam bardzo silny charakter, wychowałam się z czterema starszymi braćmi. Pamiętam jak w wieku czterech lat poszłam załatwić sobie narty. Przy okazji skorzystał też brat, bo wróciłam z dwiema parami.
Stąd dzisiejsza odwaga w działaniu: predyspozycje do podejmowania ryzyka przejawiała już Pani w wieku kilku lat...
Może coś w tym jest: załatwienie bratu pracy w wieku lat siedmiu czy notoryczne skakanie po drzewach kończące się masą siniaków (śmieje się). Później jednocześnie ze studiami teologicznymi trzeba było zrobić takie, z których można byłoby się utrzymywać, dlatego zrobiłam studia managerskie. W ich trakcie mogłam zobaczyć, jak funkcjonują różne odgórne mechanizmy.
To pragnienie pomocy i wszystko mu podporządkowane nie bierze się znikąd.
Bóg daje nam pragnienia wykonania tego, czego on chce. W wieku studenckim oglądałam wiele debat politycznych, a w międzyczasie na studiach teologicznych uczyliśmy debatowania w kwestiach religii. Dzisiaj to doświadczenie jest niezbędne do wykonywania mojej posługi. Wiele osób się za mnie modli, widzę jak Bóg mnie kształtował przez minione dwadzieścia dziewięć lat, żebym dziś robiła to, co robię. Jedni chcą zmieniać świat oddolnie, zmieniając poszczególne jednostki, inni natomiast – tak było i jest w moim przypadku – chcą zmieniać odgórnie, tzn. weryfikować i mieć wpływ na obowiązujące prawo, które może po prostu mieć złe oddziaływanie na miliony ludzi.
Miliony też mogą się nie zgadzać.
Tak, ale każdy z nas jest do czegoś powołany. Wiem, że to co robię jest moim powołaniem.
Nie obawia się Pani, że popełni w tym jakiś błąd?
Popełniam mnóstwo błędów, ale nigdy zasadniczych.
Co ma Pani na myśli?
Nie zmienię kierunku działań bądź jego sposobu. Pojawiają się różnego typu pomysły przeróżnych ludzi. Całkiem niedawno ktoś zaproponował, aby ewangelizować muzułmanów. Sama ewangelizacja jest czymś dobrym, jednak w momencie wojny, z którą mamy do czynienia postępujemy trochę inaczej.
Bądź pytanie: jak można zakazać islamu?
Tak, to często się pojawia, a przy okazji dorzuca się pomysł, aby po prostu zakazać szariatu. Nie! To nie rozwiązanie. Tu nie chodzi tylko o prawo, ale i o Mahometa jako wzór, chodzi o Koran jako o księgę świętą, która promuje nienawiść – w zasadzie wszystko to, co możemy znaleźć w kodeksie karnym.
Na co Pani liczy, co chce osiągnąć?
Chciałabym, by Polska zdelegalizowała islam. Angoli się udało, co powoduje, że wszystkie grupy muzułmańskie są bardziej nadzorowane. Jest to dobre rozwiązanie, dlatego jestem przekonana, że za Polską w końcu poszły inne kraje, początkowo chociażby te z grupy Wyszehradzkiej. Może zaczęto by w końcu rozpatrywać, na ile islam jest zgodny z wartościami europejskimi, prawem europejskim. Gdy już udałoby się sprowokować dyskusję na ten temat, społeczeństwo niemieckie czy francuskie, mimo nieprzyjaznej polityki mogłoby się zbuntować i wybrać nowe władze. Mimo wszystko ciągle chrześcijan jest znacznie więcej. Obecne rządy zachodnioeuropejskie kierują politykę w kierunku samobójstwa. Jest jednak szansa na wygranie tej wojny i przeskoczenie tzw. poprawności politycznej. To społeczeństwo wybiera władzę, więc to ona musi w końcu zobaczyć problem i chcieć go rozwiązać. Od czego trzeba zacząć to walka o zdelegalizowanie islamu w Polsce, utworzenie blokady, trochę w inny sposób, ale podobnie jak za Jana III Sobieskiego.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
ZOBACZ TAKŻE: ☞ „Miało być o Miriam...”
© Tomasz Wandas
14 marca 2016
źródło publikacji: www.fronda.pl
„Miriam Shaded dla Fronda.pl: W Polsce KOD, lewica i cały ten propagandowy nurt chce stworzyć nowy porządek świata”
14 marca 2016
źródło publikacji: www.fronda.pl
„Miriam Shaded dla Fronda.pl: W Polsce KOD, lewica i cały ten propagandowy nurt chce stworzyć nowy porządek świata”
Ilustracja: © brak informacji / www.fronda.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz