Wiele źródeł podaje czwarty zamiast dziewiątego października jako datę urodzin pana Gołasa i nie ma kłamstwa w tej błędnej, zdawałoby się, informacji. Najlepiej wyjaśnia tę sprzeczność sam pan Wiesław: "Oficjalnie, urzędowo, urodziłem się 4 października 1930 roku w Kielcach, a naprawdę - 9 października. Przy chrzcie pijany organista wpisał do mojej metryki błędną datę, i tak już zostało."
Trudno uwierzyć dzisiaj, ale będąc jeszcze praktycznie dzieckiem podczas okupacji niemieckiej został członkiem Szarych Szeregów, czyli młodocianym żołnierzem Armii Krajowej. Pod konspiracyjnym pseudonimem "Wilk" brał udział przede wszystkim w zdobywaniu broni dla AK. Uczestniczył także w akcji wykonania wyroku na niemieckim konfidencie, gdy zdrajca został rozstrzelany. Złapany przez Gestapo trafił do tej samej celi, w której wcześniej uwięziony był jego ojciec, zamordowany przez Niemców na Majdanku. W chwili zakończenia wojny miał dopiero 14 i pół roku, tak więc wraz z nastaniem nowego roku szkolnego ten młodociany wojak wrócił do szkolnej ławki.
Podobnie jak inne "wojenne" roczniki, z opóźnieniem (spowodowanym likwidacją szkół dla Polaków podczas niemieckiej okupacji) ukończył gimnazjum. Po decyzji, że w przyszłości chce być aktorem, podjął naukę i w 1954 roku ukończył PWST, po czym na krótko trafił do Teatru Dolnośląskiego w Jeleniej Górze. Tam też nastąpił jego debiut sceniczny. W 1955 roku przeniósł się do Teatru Dramatycznego w Warszawie i grał na deskach tamtejszej sceny przez równe 30 lat, dopóki w 1985 roku nie przeniósł się do Teatru Polskiego, z którym aż do 1992 roku miał angaż, a obecnie występuje tam gościnnie.
Szkice węglem (1956) |
W tamtym okresie pan Wiesław obsadzany był w bardzo różnorodnych rolach, od epizodycznych po główne. W "Jak być kochaną" Wojciecha Jerzego Hasa wcielił się w postać niemieckiego żołnierza gwałcącego Felicję, w "Domu bez okien" Stanisława Jędryki w cyrkowego mima, w "Chudym i innych" Henryka Kluby w tytułowego robotnika Chudego na budowie wielkiej tamy wodnej. Uwagę publiczności i krytyków przyciągnął też "Ogniomistrz Kaleń", brutalny dramat wojenny dziejący się tuż po wojnie w Bieszczadach, podczas walk z bandami UPA.
W 1963 roku pan Bareja otrzymał w końcu zgodę na zrealizowanie swego pierwszego "wysokobudżetowego" (i w kolorze!) filmu - komedii "Żona dla Australijczyka" i od razu obsadził pana Gołasa w głównej roli szukającego żony Polonusa. Znany dzisiaj ze swego talentu komediowego, w tamtym czasie pan Gołas nie był wcale tak oczywistym wyborem aktorskim do tej roli. Patrząc z perspektywy czasu trzeba przyznać, że mistrz Bareja podejmował pewne ryzyko. Film stał się jednak kinowym hitem, a pan Gołas jest znany dzisiaj głównie z ról komediowych, tak więc (co dzisiaj jest oczywiste) pan Bareja dokonał bardzo trafnego wyboru obsadzając go w tej roli.
Rok później Bareja realizował jeden z pierwszych polskich seriali telewizyjnych (drugi lub trzeci w ogóle), "Kapitan Sowa na tropie". Pan Gołas ponownie otrzymał główną rolę serialowego kapitana. Po czym ponownie grał różne role, tak epizodyczne, jak i pierwszoplanowe. „Nieraz więcej satysfakcji czerpałem z niewielkich epizodów, w których można naszkicować żywe i barwne postacie. Do takich zaliczam na przykład Franciszka w "Grze" Jerzego Kawalerowicza czy piekarza w "Dziurze w ziemi" Andrzeja Kondratiuka” – wyznał aktor w 1974 roku na łamach tygodnika „Film”.
Kabaret Dudek, 1971 |
Od tamtego czasu zagrał w ponad stu filmach polskich i zagranicznych, wielu spektaklach telewizyjnych, grając jednocześnie na deskach "swego" teatru i w międzyczasie będąc też współtwórcą "Kabaretu Koń", członkiem "Kabaretu Dudek", a także wykonawcą bardzo popularnej swego czasu piosenki "W Polskę idziemy" autorstwa Jerzego Wasowskiego i Wojciecha Młynarskiego. Zagrał także w prawie każdym filmie Stanisława Barei - wyjątkami były 3-4 filmy, podczas produkcji których pan Gołas był związany z innymi produkcjami.
Pan Gołas otrzymał, lub odznaczony był, w kolejności: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1963), Srebrną Maskę (1966), Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki III stopnia (1967), Brązowym Medalem "Za zasługi dla obronności kraju" (1968), Medalem Komisji Edukacji Narodowej (1975), Odznaką 1000-lecia Polski (1977), Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (1978), Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" (2009), i innymi.
Był żonaty z Marią Krawczyk-Gołas, z którą miał córkę Agnieszkę Gołas-Ners (autorkę książki "Na Golasa" o nim samym).
Aktor odszedł 9 września 2021 roku.
Wiesław Gołas - "W Polskę idziemy", Polska Kronika Filmowa #1971/31A
Ewa chce spać (1957) |
Mąż swojej żony (1960) |
Ogniomistrz Kaleń (1961) |
Żona dla Australijczyka (1963) |
Czas może powrócić (1967) |
Czterej pancerni i pies (1968) |
Dzięcioł (1970) |
Kazimierz Wielki (1975) |
Oko proroka (1982) |
Szabla od komendanta (1995) |
Pan Wiesław z małżonką |
PIERWOTNIE OPUBLIKOWANO NA BLOGU FilmyPolskie888.
ARTYKUŁ ZOSTAŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWEJ, Z TEGO POWODU FORMATOWANIE ARTYKUŁU LUB ZAŁĄCZONYCH DO NIEGO ILUSTRACJI MOŻE NIE PASOWAĆ DO OBECNEGO FORMATU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE.OSTATNIE UAKTUALNIENIE: 2021-09-10-08:00 CET
Stu lat, panie Wiesławie!
OdpowiedzUsuńAż serce się kraje. Wiesław Gołas (88 l.) jest tak schorowany, że nie może wychodzić z domu. Ba, nawet nic w nim zrobić. Na stare lata słynnemu Czereśniakowi z "Czterech pancernych" nogi odmówiły posłuszeństwa. Ma też problemy z sercem. Jego życie straciłoby sens, gdyby nie ukochana żona Maria, która zajmuje się wszystkim sama. - Żal mi jej, bo ona biega, biega, a ja niestety już nie potrafię pomóc - mówi nam smutny aktor.
OdpowiedzUsuńLos nie oszczędza nikogo. Nawet tak przesympatycznych ludzi jak Wiesław Gołas. Jeszcze do niedawna zachwycał nas rolami, ale życie napisało mu inny scenariusz. Od czasu zawału, który przeszedł kilka lat temu, musi wciąż uważać na serce. Niedawno znowu trafił do szpitala. -Miałem serię bardzo uciążliwych badań, ale już wróciłem do domu - wyznaje z nadzieją, że wyniki badań będą dobre.
Ale nie tylko serce odmawia aktorowi posłuszeństwa. Kilka miesięcy temu zrobiły to też nogi. W wakacje przeszedł kilka zabiegów... - Jestem raczej taki uziemiony... Mam kłopoty z nogami. Chodzenie jest mi zabronione. Miałem operacje żylaków i takie różne kombinacje. Jestem pod opieką żony - wyznał nam wtedy Gołas.
Jednak jak się okazuje, nie odzyskał władzy w nogach. Gdyby nie żona, nie dałby rady zorganizować sobie nawet świąt. - W domu odsuwany jestem od pracy. Żona nie chce, żebym się fatygował. Tylko mi żal, że ona ciągle chodzi gdzieś, a ja niestety już nie potrafię. Nie mogę chodzić. A ona biega, biega. Żal mi jej bardzo... - mówi nam aktor głosem pełnym smutku. Ale stara się nie tracić optymizmu.. - Trzeba sobie życzyć wszystkiego dobrego! Na nowy rok proszę mi życzyć zdrowia i tego samego życzę ja! - mówi pan Wiesław.
www.se.pl/wiadomosci/gwiazdy/dramat-golasa-zyje-tylko-dzieki-zonie