Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Paździerz i popelina

„Pawiem narodów byłaś i papugą”- pisał o Polsce Słowacki w Grobie Agamemnona. Dodajmy że żałosnym pawiem z wystrzępionym ogonem i wyleniałą papugą, gdyż każde strojenie się w cudze piórka wynika z braku poczucia własnej wartości.
Różne wydarzenia i zjawiska społeczne w Polsce pojawiały się i nadal pojawiają jako dziesiąta woda po kisielu, imitacja światowych tendencji póz i mód. Tak było również z ruchem hipisowskim. Był odpryskiem wielkich ruchów w Stanach Zjednoczonych i w zachodniej Europie, ma się jednak tak do swego oryginału (też nie koniecznie godnego podziwu), jak paździerzowe meble z wytwórni Ruciane Nida do antyków z mahoniu. Istnieje podejrzenie, że komuna imitując prześladowania hipisów po cichu im sprzyjała, a być może niektórzy z nich byli wręcz na jej etacie.
Byli równie przydatni dla komunistycznej ideologii i socjalistycznej praktyki jak niejaki Owsiak jest przydatny dla władz postkomunistycznych. Hipisi propagowali swobodę seksualną, zwalczali rodzinę i tradycyjne wartości , wciągali młodzież w świat narkotyków oraz nieróbstwa niesłusznie kojarzonego z wolnością i alienowali ze społeczeństwa. To samo robi Owsiak. Cóż ma wspólnego tarzanie się w błocie w Kostrzynie nad Odrą z jakkolwiek rozumianą wolnością? Ten organizowany przez Owsiaka zlot ma się tak do historycznego festiwalu w Woodstock jak – powtarzam-paździerz do mahoniu, jak popelina do chińskiego jedwabiu.
Na hipisów patrzymy najczęściej przez pryzmat filmu „Hair” Miloša Formana będącego zręczną przeróbką słynnego brodwayowskiego musicalu. Film ten idealizuje życie amerykańskich dzieci kwiatów w całkowitym oderwaniu od realiów życia prawdziwego.
Tylko ktoś bardzo naiwny mógł wierzyć, że narkotyki i swoboda seksualna przynoszą szczęście, a całe życie można spędzić baraszkując w Central Parku. Tylko ktoś bardzo naiwny może wierzyć, że komuny hipisowskie w Warszawie czy w innych większych miastach egzystowały bez cichego przyzwolenia bezpieki. Przede wszystkim niemożliwe było dłuższe przebywanie w jakimkolwiek budynku bez meldunku. Tak zwani dzicy lokatorzy byli brutalnie wyrzucani na bruk z pustostanów, a nawet karani sądownie. Zajmowanie bez zgody bezpieki całego budynku przez grupę młodych ludzi bez meldunku i zatrudnienia ( tak zwany squat) nie wchodziło w ogóle w grę. Hipisi byli zresztą zawsze naturalnymi sojusznikami lewicy. Idolem zachodnich hipisów i Nowej Lewicy był przecież Che Guevara, który jako naczelnik hawańskiego więzienia La Cabana, zmuszał dzieci do patrzenia na egzekucje ich rodziców. Drugi ich idol to Mao Tse Tung. Nic dziwnego, że po otwarciu archiwów STASI okazało się, że ruchy pacyfistyczne na Zachodzie były finansowane i sterowane przez KGB, a przywódcy rewolty studenckiej 68 roku w Niemczech Zachodnich byli wręcz agentami STASI. Rewolucję hipisowską na Zachodzie i rewoltę studencką 68 roku celnie podsumował po latach Bertolucci w filmie „Marzyciele”. Utrzymywani przez rodziców, znudzeni młodzi ludzie z klasy średniej pragnęli po prostu swobody seksualnej oraz życia bez odpowiedzialności.
W naszej zgrzebnej paździerzowej rzeczywistości zamiast zażywać LSD hipisi wąchali klej albo tri, swoboda seksualna kończyła się kiłą, rzeżączką lub AIDS , a życie w komunach wcale nie było tak łatwe i kolorowe na jakie wyglądało. Hipisi urządzali zloty w popularnych miejscowościach turystycznych i epatowali mieszczuchów swymi egzotycznymi obyczajami. Jeden z tych zlotów miał się odbyć w Dusznikach Zdroju przy granicy z Czechosłowacją 21.8.1968 roku czyli dokładnie w chwili gdy wojska sprzymierzone wkraczały na czołgach do tego kraju aby przywrócić w nim socjalistyczny porządek. Choć drogi do Czech były zablokowane, sześćdziesięciu hipisom z Warszawy udało się złapać na stopa wojskowe ciężarówki i nie tylko bez przeszkód dotarli na miejsce, ale wojacy podobno dokarmiali ich w drodze. Wyobraźmy to sobie-żołnierze biorący udział w międzynarodowej operacji militarnej Dunaj bez wiedzy i zgody dowódców podwożą sześćdziesiąt osób dokładnie w miejsce przekraczania nieprzyjacielskiej granicy. To graniczy wręcz z cudem. Hipisom zapewniono miejsca noclegowe w schronisku Pod Muflonem prowadząc ich w pokazowy sposób pod konwojem przez całe miasto. Przez nikogo jednak nie niepokojeni wracali do miasta ustrojeni w zerwane na halach kwiaty oraz zaczepiali co ładniejsze wczasowiczki rozdając im bukiety i agitując: „make love not war".
Najnowsza historia Polski obfituje w wiele takich graniczących z cudem wydarzeń. Przecież Wałęsie spieszącemu na strajk w stoczni też udało się złapać na stopa wojskową motorówkę, a wojacy gorliwie go podsadzali gdy wykonywał swój historyczny skok przez płot.
Michnik z kolei był tak bardzo uwielbiany i szanowany przez prostych strażników więziennych, że w czasie odsiadki dostarczali mu papier i długopisy ( a może nawet maszynę do pisania),drukowali jego teksty i wywozili wprost na zachód. Osoby, które nie mogły przekazać rodzinie z więzienia nawet najkrótszego grypsu dobrze rozumieją jak wielkim trzeba być człowiekiem żeby zasłużyć na taki szacunek i takie traktowanie.
Naszą słabością narodową jest permanentne oczekiwanie cudów nad Wisłą, cudownych zwycięstw nad bardziej liczebnym przeciwnikiem, cudownych konwersji komunistów, ubeków, a w szczególności strażników więziennych. Oczekujemy, że na dnie każdego kubełka z popiołem znajdzie się kiedyś jak pisał Norwid „gwiaździsty dyjament”. Tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna.
To nie kontraktowi opozycjoniści manipulowali – jak twierdzili - bezpieką lecz bezpieka opozycjonistami, to nie Wałęsa rozgrywał ubeków lecz ubecy go rozgrywali i nim sterowali, to nie hipisi objaśniali żołnierzom potęgę miłości lecz służyli wojsku jako zasłona dymna, odwracając uwagę od inwazji w Czechosłowacji.
To nie sprzedajni artyści obudzili narodowego ducha choć mocno starają się go teraz zgasić.
Nasza historia współczesna zbyt często pisana jest złotymi zgłoskami lecz spod pozłoty nieuchronnie wyłazi paździerz i popelina.


© Izabela Brodacka Falzmann
17 czerwca 2017
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl





Ilustracja © Artur Żukow

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2