Strażacy-podpalacze szykują się do akcji?

Oto mamy ciąg dalszy „samospełniających się przepowiedni”, na które przed tygodniem starałem się zwrócić uwagę Szanownych Czytelników. 
Ledwie parę dni po tym, jak z Moskwy przestrzegał nas przed „brudną bombą” w rękach rezunów islamskich prezes Mosze Kantor, a z Warszawy wtórował mu generał Paweł Pruszyński, wskazując nawet konkretne cele uderzeń terrorystów – odezwał się kolejny prorok: Yoram Schweitzer.

Wyraża on graniczące z pewnością przekonanie, że „kolejne próby zamachów w Europie to raczej kwestia czasu”. Mocno powiedziane – zwłaszcza, że jego wizja niedalekiej przyszłości konkretyzuje się jako hekatomba: „Tego rodzaju ataki nastąpią i nie jest to pytanie czy, tylko kiedy. Nie wiem, czy dojdzie do powtórzenia 11 września 2001 roku, ale zapewne do jakiejś wariacji […]. Powinniśmy jednak spodziewać się ataków z dużą liczbą ofiar”.

Yoram Schweitzer

Pan Schweitzer, którego przedstawiają nam oględnie jako „eksperta ds. terroryzmu”, jest niewiadomej lecz na pewno nie niskiej rangi funkcjonariuszem izraelskiej bezpieki wojskowej (b. dyr. Sekcji Zwalczania Terroru Międzynarodowego). To jasne, że nie dzieli się swoimi niepokojami z porywu serca, jako rozegzaltowany klient salonu wróżbiarskiego – mówi to, co ma powiedzieć, w ramach swoich obowiązków służbowych. A nawet gdyby on sam kwalifikował się akurat do terapii antydepresyjnej – to przecież jego przekaz po drodze kontroluje cały szereg być może niższych rangą, ale nie mniej poważnie traktujących swoje zadania funkcjonariuszy frontu ideologicznego: dziennikarzy, wydawców, redaktorów. Z faktu, że takie akurat prognozy teraz nam serwują, wnosić należy, że sytuacja dojrzała już do tego, by zacząć prosty lud powoli oswajać z tym, co nieuchronne. A nieuchronny jest – co ustalili już chyba konsensualnie główni gracze na globalnej szachownicy – jakiś spektakularny a drastyczny „moment inicjujący” przejście do nowej fazy nabrzmiewającego konfliktu wojennego. Czemu towarzyszyć musi odpowiednia oprawa propagandowa, wyrażająca „mądrość nowego etapu” polegającą, jak się zdaje, już nie tylko na walce z „międzynarodowym terroryzmem”, ale z wszelakim „ekstremizmem” w ogóle.

Notabene cytowany wywiad przeprowadził niezwykle aktywny i pracowity dr Robert Czulda, młody obieżyświat, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego (gdyby to był jedyny jego etat, byłoby to zaprawdę trwonienie talentu) – który wszak już w roku 2013 wykazał się trafną intuicją pisząc m.in. o Iranie z sympatią, a więc w sposób odpowiadający przyszłej „mądrości etapu”, którą mniej zdolni od Czuldy dopiero teraz uczą się rozpoznawać. Nie należy więc lekko traktować tego, co w rozmowie z nim powiada Yoram Schweitzer: „Nie ja powinienem jednak radzić, co powinniście z tym zrobić – każde państwo europejskie musi stawić temu czoła, a ponieważ obowiązują reguły demokratyczne to powinna być na ten temat otwarta dyskusja. Nie można jednak pozwolić, aby sytuację tę wykorzystały prawicowe, ksenofobiczne siły. Nikt nie chciałby przecież, aby powtórzyły się wydarzenia z lat trzydziestych i czterdziestych”. I dalej z właściwą sobie bezpieczniacką subtelnością Schweitzer naprowadza nas na właściwy kierunek myślenia: „Życie często płata nam figla i toczy się inaczej, niż zakładamy. Logicznym wydaje się jednak, że dojdzie do kolejnych prób ataków terrorystycznych – chyba, że zdarzy się jakiś cud. Będzie to oznaczało duże wyzwanie dla sił wywiadowczych i służb specjalnych. Co więcej, Europa może borykać się z działaniami skrajnej prawicy, która czeka na okazję, by wykorzystać napięcia ludności miejscowej z imigrantami. To bardzo niebezpieczny scenariusz. Służby muszą zatrzymać tę potencjalną epidemię, zanim ta wybuchnie”.

Oto więc jak rozpisane zostały role w scenariuszu „kryzysu kontrolowanego”. Czarnymi charakterami mają okazać się pospołu „islamscy terroryści” z „prawicowymi, ksenofobicznymi siłami”. Ale żeby takie rozszerzenie wspólnego mianownika wyglądało przekonująco w środkach masowej dezinformacji – potrzebny jest jakiś porażający publikę dowód zbrodni „ekstremizmu”. Najszerzej interpretowany „ekstremizm” będzie bowiem właśnie tym pojemnym workiem, do którego zapakowani zostaną wspólnie niesubordynowani „uchodźcy” razem z tymi, którzy przeciw ich wymuszonemu importowi protestują m.in. na ulicach polskich miast. Pilnie potrzebny jest pretekst do medialnej demaskacji ich jednakowo „groźnych dla demokracji” zachowań i knowań. Pretekst do nagonki i represji wszystkiego, co w życiu publicznym nie spełnia standardów polit-poprawności. I tym razem nie da się tego medialnie obsłużyć byle czym – jakimś np. napadem na polit-pornograficzne pisemko lub satanistyczną imprezę muzyczną. To musi być coś znacznie większego.

Najpierw więc może np. jeden z francuskich stadionów w trakcie czerwcowych piłkarskich Mistrzostw Europy – a do pary może jeszcze Bazylika Św. Piotra czy przynajmniej katedra w Kolonii? A potem może KL Auschwitz, kiedy składać tam będzie wizytę papież Franciszek w czasie lipcowych Dni Młodzieży? Nie daj Boże, by się to stało. Kiedy jednak ludzie pokroju Yorama Schweitzera przestrzegają nas przed „atakami z duża liczbą ofiar”, trudno oprzeć się skojarzeniu z figurą strażaka-piromana, który wygłasza pogadankę o niebezpieczeństwach zaprószenia ognia podczas letnich upałów.

© Grzegorz Braun
Luty 2016
Źródło publikacji: „Polska Niepodległa”
www.polskaniepodlegla.pl

☞ WESPRZYJ TYGODNIK KUPUJĄC WYDANIE PDF

Tekst ukazał się na łamach tygodnika Polska Niepodległa! Chcesz wspierać redakcję? Klikajcie link i kupujcie nasze pismo! Kiosk on-line Wogoole.pl – kupuj i czytaj wolne media!



Notatka: tekst autora poddano korekcie pisowni.
Ilustracje pochodzą od ITP:
fot.1 © Suhaib Salem / Reuters
fot.2 © brak informacji / Google Images