Reporter TVN24 zrobił pierwszy wywiad przed godziną 11.00. Podszedł do grupki ludzi i zadał rutynowe pytanie. – Skąd jesteście, dlaczego przyjechaliście na marsz? W odpowiedzi, której już trzeba szukać wyłącznie w archiwach TVN24, reporter usłyszał – Panie, my samorządowcy z Zamościa, my wiejski samorząd, o swoje przyjechali walczyć, o samorządowe. Grupa z Zamościa liczyła może 15 osób, niech będzie 20 i to wszystko. Zrobiłem to podstawowe zestawienie, żeby pokazać skalę i dopiero na tym tle frekwencję, o której na pewno będzie mowa we wszystkich wydaniach głównych serwisów informacyjnych. Na 300 tysięcy ludzi walczących o życie, w Warszawie zameldowało się 10-15 tysięcy i w tym przedziale mieści się kilka tysięcy gapiów, „pokrzywdzonych” ubeków, celebrytów z okrojonymi dotacjami i takich, którzy nie mieli lepszego pomysłu na weekend.
Totalna opozycja pokazała dwie rzeczy na raz. Przede wszystkim kolejny raz zobaczyliśmy dreptanie w miejscu. Na marszu organizowanym przez PO nie było ani jednego wkur..o Polaka, który wyszedłby na ulicę pokonując obrzydzenie do żenujących polityków opozycji, bo do pasji doprowadziło Polaka echo w portfelu albo zamordyzm władzy. W Warszawie bruki szlifował przerażony aktyw i przestraszony kolektyw partyjny z rodzinami. I to jest ten pierwszy obrazek. Drugi to coś w rodzaju kalki, powielenie wniosków z pierwszego. PO nie jest w stanie zmobilizować własnego środowiska wraz z koalicjantami, na poziomie wyższym niż 5% i mówimy nie o zwolennikach, czy wyborcach, ale o ludziach, którzy po odsunięciu od samorządów umrą z głodu. O czym to wszystko może świadczyć? Ponownie o jednym i tym samym.
Brakuje jakiejkolwiek nadziei, jakiejkolwiek wiary lub chociaż namiastki optymizmu, że kryteria uliczne cokolwiek zmienią, że obecna opozycja ma odpowiednią siłę polityczną. Tak wygląda jedna strona medalu. Na rewersie widzimy wydumane emocje, które nijak nie pasują do rzeczywistości. Można 24 godziny na dobę wbijać Polakom do głów, że PiS zarzyna gospodarkę i prowadzi Polskę do katastrofy, ale przecież Polak każdego dnia widzi, że nie ma większego problemu ze znalezieniem pracy i jest to zjawisko absolutnie nowe. Polak widzi, że mu w portfelu przybyło, a pasztet w Biedronce nie podrożał. Identycznie wygląda kwestia demokracji i wolności. Jeśli po zderzeniu z Seicento w tyłek dostała władza i bohaterem w idiotycznych warunkach został kierowca, który jeszcze na tym zarobił, to trudno, aby Polak bał się takiej śmiesznej władzy.
Organizowanie takich marszów jest rozpaczliwą próbą potwierdzenia, że opozycja jeszcze cokolwiek może i takie dreptanie w miejscu, duszenie się we własnym sosie jest bardziej męczące niż mobilizujące. Przypomnę, że Schetyna z Wałęsą mówili o milionie Polaków wyprowadzonych na ulicę i w tym widzieli rewolucję, która zmiecie władzę PiS. W szczytowym momencie, rok temu, udało się zgromadzić 45 tysięcy, gdy jeszcze żył KOD. W rocznicę tamtego wydarzenia zostało 10-15 tysięcy, czyli jedna trzecia „rewolucjonistów”. Schetyna pomimo darmowych przejazdów i placków ziemniaczanych od Szejnfelda, zdołał wyciągnąć na ulicę góra 12 tysięcy znudzonych aktywistów, którzy tylko dlatego się pojawili, żeby przed czasem nie stracić roboty. Polacy mają PO-PSL-SLD w najgłębszym poważaniu, ciągle największym przeciwnikiem PiS jest sam PiS.
© MatkaKurka
6 maja 2017
źródło publikacji: „Zamiast miliona Polaków Schetyna zmobilizował 12 tysięcy aktywu i kolektywu”
www.kontrowersje.net
6 maja 2017
źródło publikacji: „Zamiast miliona Polaków Schetyna zmobilizował 12 tysięcy aktywu i kolektywu”
www.kontrowersje.net
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz