Po śmierci generała Kiszczaka, który taktownie zmarł 5 listopada ubiegłego roku, wdowa, pani Maria Kiszczakowa, zwróciła się do Instytutu Pamięci Narodowej z propozycją przekazania rękopisu, sławiącego czyny tajnego współpracownika o pseudonimie „Bolek”, a sporządzonego w roku 1974, kiedy według rozmaitych legend, były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa już szykował się do obalania komunizmu. Pani Maria Kiszczakowa prosiła o spotkanie z prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, panem Łukaszem Kamińskim, który jednak przed dwa tygodnie nie mógł przyjąć jej na rozmowę z powodu braku czasu. Jak można się domyślić, prezes IPN ma tyle ważnych zajęć, że wśród ich nawału nie może wygospodarować nawet pół godziny na rozmowę z wdową po autorze naszej sławnej transformacji ustrojowej.
Może liczył na to, że sama się rozmyśli, albo ktoś jej wyperswaduje, by przestała go molestować, dzięki czemu dotrwa do końca upływającej w czerwcu br. kadencji bez konieczności podejmowania dramatycznych decyzji, które mogą wstrząsnąć nie tylko Salonem, ale przede wszystkim – tak zwanymi „legendami”, z najważniejszą legendą na czele – mitem założycielskim III RP, czyli „okrągłym stole”, gdzie „Polak” dogadał się z „Polakiem”, obalony został komunizm, czego najlepszym dowodem był wybór przywódcy tych obalonych komunistów, generała Wojciecha Jaruzelskiego, na prezydenta „wolnej Polski”. Niestety pani Kiszczakowa molestowania nie przerwała, więc w tej sytuacji panu prezesowi Kamińskiemu nie pozostało nic innego, jak dopuścić do przejęcia dokumentów „zabezpieczonych” w willi państwa Kiszczaków w sześciu pokaźnych „pakietach”. Co tam się znajduje – tego ma się rozumieć jeszcze nie wiemy, ponieważ prokuratorzy IPN prowadzą „czynności”, a z własnego doświadczenia wie, że skoro już „czynności” się rozpoczną, to mogą trwać baaardzo długo.
Na przykład „czynność” w postaci kontaktu niezależnej prokuratury i zdolnej do wszystkiego policji ojczystej z administratorem holenderskiego serwera, na którym nieznany sprawca umieścił dyffamującą mnie fałszywkę, trwa już trzeci rok, chociaż mnie zajęło to zaledwie minutę. No ale powaga urzędu wymaga celebry, zwłaszcza, gdyby nieznany sprawca był konfidentem wykonującym zadanie zlecone. Wtedy mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią, właśnie w postaci celebrowania „czynności”.
Ale niezależnie od tego, czy „czynności” zostaną kiedykolwiek doprowadzone do jakiegoś finału, czy nie, to według wszelkiego prawdopodobieństwa generał Kiszczak nie gromadził w swoim domowym archiwum jakiejś bezwartościowej makulatury, tylko rzeczy najbardziej wartościowe, o potencjale zdolnym do wywołania w naszym nieszczęśliwym kraju nie tylko trzęsienia ziemi, ale i destrukcji legend oraz hierarchii autorytetów moralnych. Czy na przykład są tam jakieś materiały rzucające światło na morderstwo księdza Popiełuszki i rolę, jaką poszczególne osobistości odegrały w toruńskim procesie? Takie i podobne pytania musi stawiać dzisiaj sobie wiele legendarnych postaci i w związku z tym TVN i „Gazeta Wyborcza” ograniczają się do relacji, unikając formułowania opinii. Krótko mówiąc – nie wiemy, co myślimy, naturalnie z wyjątkiem pana europosła Jarosława Wałęsy, który postanowił w nic nie wierzyć, ale – powiedzmy sobie szczerze – co właściwie ma zrobić? Ciekawe jak ta sytuacja zostanie wykorzystana przez naszych sąsiadów, zarówno sojuszników, jak i sojusznika naszych sojuszników – bo chyba i jedni i drudzy będą próbowali taką okazję jakoś wykorzystać? Czy groźba wytarzania w smole i pierzu legendarnych postaci może być uznana za rodzaj zagrażającego demokracji „terroryzmu”, który uzasadniłby uruchomienie wobec naszego nieszczęśliwego kraju procedur przewidzianych w klauzuli solidarności z traktatu lizbońskiego?
Tak oto na naszych oczach sprawdza się spiżowa teza klasyka demokracji Józefa Stalina, który twierdził, że walka klasowa zaostrza się w miarę postępów socjalizmu. Postęp socjalizmu dokonuje się za sprawą rządu, który właśnie przeforsował ustawę „rodzina 500 plus”, przewidującą subwencjonowanie dzieci z budżetu państwa, ale okazało się, że to był dopiero początek, bo właśnie wicepremier i minister rozwoju, pan Mateusz Morawiecki przedstawił wieloletnią strategię rozwoju kraju, której koszty oszacowane zostały na bilion, czyli tysiąc miliardów złotych. W tej strategii, obejmującej między innymi reindustrializację, głównym organizatorem życia gospodarczego ma być państwo, co jest prawdopodobnie świadomym nawiązywaniem do ideałów sanacji, która według wszelkiego prawdopodobieństwa stanowi wzór do naśladowania zarówno dla pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego i większości działaczy Prawa i Sprawiedliwości.
W jaki sposób ten plan wieloletni ma zostać zrealizowany bez odblokowania narodowego potencjału gospodarczego, zablokowanego z jednej strony przez wadliwy model ekonomiczny państwa, ustanowiony przez generała Kiszczaka i grono osób zaufanych w roku 1989, a który nazywam kapitalizmem kompradorskim i z drugiej – przez postępującą biurokratyzację kraju, doprawdy trudno zgadnąć. Zresztą może tego wieloletniego planu nikt nie traktuje serio, bo demokracja, niczym łaska pańska, na pstrym koniu jeździ, zwłaszcza gdy RAZWIEDUPR już nie zadaje sobie trudu zachowywania jakichś pozorów i jawnie zmierza do sprowokowania zewnętrznej interwencji, dzięki której mógłby wysadzić aktualny rząd w powietrze i zainstalować w charakterze demokratycznej wydmuszki jakichś swoich figurantów w rodzaju Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, czy jeszcze innej, wymyślonej na poczekaniu formacji. Liczy nie tylko na pomoc Niemiec i lobby żydowskiego, ale ostatnio próbuje również w Ameryce. Oto tamtejsza jaczejka Komitetu Obrony Demokracji wystąpiła do sekretarza stanu Johna Kerry’ego, by zaangażował Stany Zjednoczone po stronie demokracji w Polsce, to znaczy – po stronie RAZWIEDUPR-a, a ta petycja zbiegła się w czasie z wystąpieniem w identycznym tonie trójki senatorów, z których dwóch reprezentuje lobby żydowskie, a trzeci, to John Mc Cain. Kiedy przypomnimy sobie, że w lipcu ubiegłego roku pod listem do sekretarza Kerry’ego, by wzmógł naciski na Polskę w sprawie zadośćuczynienia żydowskim roszczeniom majątkowym, podpisało się aż 47 kongresmenów, to od razu widać, na czym Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi bardziej zależy, a na czym jednak trochę mniej.
© Stanisław Michalkiewicz
21 lutego 2016
Felieton dla tygodnika „Goniec”
źródło: www.michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
21 lutego 2016
Felieton dla tygodnika „Goniec”
źródło: www.michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Notatka: wszystkie ilustracje pochodzą od redakcji.
fot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz