Marek Grechuta jawi się jako jeden z najbardziej oryginalnych artystów polskiej muzyki popularnej. Interpretował zarówno własne teksty, jak i wiersze polskich poetów od przełomu poprzednich wieków do współczesności, współpracował z wieloma wybitnymi instrumentalistami. Łączył ze sobą różne elementy muzyki, od rocka progresywnego i nowoczesnego jazzu z elementami muzyki etnicznej po muzykę klasyczną. Wpisał się do największych indywidualności polskiej sceny muzycznej, pozostając jednak zawsze poza jej głównym nurtem.
Rozpoczął naukę gry na fortepianie w wieku lat siedmiu i kontynuował ją aż do ukończenia zamojskiego liceum. Po rozpoczęciu studiów architektonicznych na stałe osiadł w Krakowie.
W grudniu 1966 roku wraz z pianistą i kompozytorem Janem Kantym Pawluśkiewiczem założył grupę Anawa, dla której pisał swe poetyckie teksty w aranżacjach wykorzystujących instrumentarium właściwe muzyce klasycznej. Pierwsze kompozycje przyniosły mu dwie główne nagrody na Festiwalu Piosenki Studenckiej jesienią 1967 roku, zaś pierwszy album Marek Grechuta i Anawa ukazał się w połowie roku 1970.
Mniej więcej w tym czasie po raz pierwszy objawiła się choroba, na którą cierpiał do końca życia. Choroba była prawdopodobnie dziedziczna, jednak podobno uaktywnił ją zawód miłosny artysty.
Marek Grechuta, zanim poznał żonę Danutę, spotykał się z piękną blondynką o imieniu Halina. Para ta spotykałą się już od czasów liceum. Halina początkowo spotykała się z kuzynem muzyka i w ten sposób Grechuta ją poznał i zdobył jej serce. Jednak gdy Grechuta został studentem Politechniki Krakowskiej, a jego ukochana wybrała studia na Akademii Medycznej w Lublinie, spotykali się coraz rzadziej i z czasem związek przestał istnieć. Grechuta chciał, aby jego partnerka przeprowadziła się do Krakowa, nic jednak z tego nie wyszło. W 1967 roku Halina poznała pewnego Krzysztofa, dla którego ostatecznie rzuciła Grechutę i wkrótce poślubiła nową miłość.
Grechuta nie mógł pogodzić się z porzuceniem, a rozstanie uaktywniło chorobę psychiczną. Muzyk nawet ze szpitala pisał listy do swojej byłej dziewczyny, która w tym czasie była już żoną kogoś innego…
Szczęśliwie wkrótce później poznał absolwentkę Akademii Sztuk Pięknych, Danutę. Bardzo szybko znajomość przerodziła się w miłość i w 1970 roku pobrali się. Wkrótce urodził im się syn Łukasz. Niestety, Grechuta już do końca życia musiał zmagać się z chorobą psychiczną, którą wielu brało za objawy pijaństwa. Silne leki i ataki choroby mogły sprawiać takie wrażenie. Przerywał występ, schodził ze sceny w połowie piosenki… Wszyscy, którzy wiedzieli na co i jak cierpi, ogromnie mu współczuli, jednak nikt nie był w stanie mu pomóc.
Wiosną 1971 roku, w rozszerzonym składzie zespołu, nagrał płytę Korowód, na której śmiało połączył muzykę kameralną z ludową i rock progresywny z elementami jazzu. Album ten uważany jest za jedno z najważniejszych dzieł polskiej muzyki popularnej dwudziestego wieku, a z upływem lat także za jedną z najbardziej oryginalnych europejskich płyt początku lat siedemdziesiątych.
Z różnych przyczyn (nie chcemy w tym miejscu powtarzać plotek) jeszcze w tym samym roku Grechuta opuścił zespół Anawa. W wyniku tego grupa zawiesiła działalność, jednocześnie dając początek dwóm nowym wpływowym formacjom – założonej przez Jacka Ostaszewskiego grupie Osjan, oraz zainicjowanemu przez Marka Jackowskiego Maanamowi.
W 1972 roku Grechuta z gitarzystą Pawłem Ścierańskim powołał do życia nową formację Wiem. Próbując znaleźć oryginalny sposób na ubranie w dźwięki wierszy współczesnych poetów (Moczulski, Śliwiak, Krynicki), nagrał albumy Droga za widnokres (1972) i Magia obłoków (1974).
W 1977 r. Grechuta ponownie nawiązał współpracę z Janem Kantym Pawluśkiewiczem, przygotowując materiał oparty na tekstach Stanisława Ignacego Witkiewicza. Musical Szalona lokomotywa był wielokrotnie grany w najważniejszych polskich teatrach, zarejestrowany został także jako spektakl TVP. W tym samym roku Grechuta otrzymał Grand Prix Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu za utwór Hop szklankę piwa.
W 1979 roku nagrał płytę opartą na wierszach Tadeusza Nowaka. Kolejny album Śpiewające obrazy (1981), poza oryginalnymi utworami, zawierał także fragmenty muzyki skomponowanej do inscenizacji szekspirowskiego Otella.
Związany z krakowskim kabaretem Piwnica pod Baranami, Grechuta intensywnie koncertował w Polsce, Europie, USA, Kanadzie i Australii.
W latach osiemdziesiątych Grechuta nagrywał rzadko. Wydał dwa tomiki poezji i zajmował się malarstwem. Do studia powrócił w 1989 roku, kiedy to ukazał się jego Krajobraz pełen nadziei z całkowicie nowymi kompozycjami. Kolejne albumy, choć życzliwie przyjęte przez krytykę, nie zdołały jednak zaistnieć na komercyjnym rynku.
Grechuta konsekwentnie pozostawał poza głównym nurtem muzyki popularnej, aczkolwiek w 2003 roku nagrał utwór Kraków wspólnie z młodszym o pokolenie zespołem Myslovitz.
Pomimo pogłębiającej się choroby psychicznej (cierpiał już na chorobę afektywną dwubiegunową, objawiającą się skrajnymi wahaniami nastroju, a dla niezaznajomionych wyglądającej jak skutki nadużywania alkoholu, przez co tak niesprawiedliwe plotki o jego rzekomym alkoholizmie znane były już w całej Polsce) nadal koncertował, chociaż robił to coraz rzadziej. Niemniej występował na scenie niemal do końca życia…
Mało kto zdawał sobie sprawę z jakimi trudnościami Marek Grechuta i jego żona Danuta borykali się w życiu codziennym. To właśnie ona była przy nim niemal bez przerwy i to właśnie dzięki jej staraniom artysta mógł przeciwstawić się postępującej chorobie. Zapytana jak to możliwe, że mimo przeciwności losu ich związek przetrwał tyle prób – odpowiedziała:
– Marek był silny artystycznie, a ja życiowo. Dlatego nasze małżeństwo tak dobrze funkcjonowało - wspominała żona muzyka po latach. Silny fundament oparty na miłości pozwolił wspólnie stawić czoła życiowym problemom.
Danuta Grechuta była dla męża wielkim oparciem. Artysta liczył się z jej zdaniem w kwestiach dotyczących zarówno twórczości, jak i spraw codziennych.
– Złożyłam swoje ciało na ołtarzu sztuki. Całe życie złożyłam. To oznaczało prowadzenie przedsiębiorstwa. Marek miał do mnie zaufanie. A to wyzwalało we mnie takie siły, że potrafiłam rozwiązać każdy problem. Gdyby nie miał oparcia w kimś bliskim, byłby bardzo samotny, nieszczęśliwy – wyznała wdowa po artyście. Zdawała się dostrzegać fakt, że scena była jedynym skutecznym lekarstwem na chorobę męża. Dlatego też godziła się na kolejne koncerty i sama je organizowała.
Po walce z ciężką chorobą Marek Grechuta zmarł w Krakowie 9 października 2006.
© Maciej Sienkiewicz, 888, i inni
Październik 2011
Źródło publikacji: „FilmyPolskie888”
☞ tiny.cc/fp888
Październik 2011
Źródło publikacji: „FilmyPolskie888”
☞ tiny.cc/fp888
źródła:
autor nieznany - „Zmarł Marek Grechuta”, 9 października 2006, Onet.pl / http://wiadomosci.onet.pl/prasa/nie-zyje-marek-grechuta/
Maciej Sienkiewicz - „Marek Grechuta”, czerwiec 2010, Culture.pl / http://culture.pl/pl/tworca/marek-grechuta
autor nieznany - „Marek Grechuta”, wrzesień 2015, Wikipedia / http://pl.wikipedia.org/wiki/Marek_Grechuta
Uaktualniono po raz ostatni: 29 września 2014
O praktyce, teorii, interpretacji i oszustach
Kolega przesłał mi wczoraj link do wywiadu z Markiem Grechutą, nagrany w czasach kiedy pan Marek był młody, piękny i wypowiadał się mądrze i na temat. Przeprowadzono ten wywiad w czasie nagrywania płyty w studiu Polskich Nagrań. Była to płyta szczególna, z muzyką do utworów Tadeusza Nowaka. Ja oczywiście zaraz ocenię ten wywiad i to co tam słychać w nagraniu, ale najpierw Wy tego posłuchajcie:
Widzimy i słyszymy wyraźnie, że Marek Grechuta, który ma na tym nagraniu trochę ponad 30 lat, a niechby nawet miał i 40, jest człowiekiem kompetentnym i zawsze przygotowanym do tego, by zmierzyć się z problemami, jakie stawia przed nim jego zawód. On nie jest kreatorem żadnych muzycznych przestrzeni, nie jest demiurgiem, nie jest czarownikiem. To jest człowiek świadomy ograniczeń i zmagający się z tymi ograniczeniami z uśmiechem na ustach. Inaczej bowiem nie można. Nie można popadać w depresję, zadumę nad losem świata i temu podobne stany, kiedy człowiek ma nagrać płytę do tekstów Tadeusza Nowaka, a do dyspozycji ma studio na godziny i chór niezdyscyplinowanych madrygalistów.
Co z tego rozumie przepytujący go dziennikarz? Powiem wprost i od razu przeproszę. On gówno rozumie. On rozumie z tego tyle co Zychowicz z historii. Dziennikarz zadaje pytania, w które wplecione są tytuły płyt Marka Grechuty i fragmenty piosenek, które wykonywał. Po co to robi? Bo mu się zdaje, że to taka sztuka i łącząc profesjonalizm dziennikarski z fragmentami twórczości Grechuty, dokonuje jakiegoś czarnoksięskiego zabiegu i tworzy nową jakość. Wszyscy widzimy jak to wygląda i jak zażenowany jest postawą tego człowieka Marek Grechuta, który uporczywie próbuje mu wyjaśnić na czym polegają rzeczywiste problemy artysty, który wynajął sobie studio nagrań na godziny. Wywiad ten był, być może, bo nie wiem tego na pewno, ostatnim wywiadem, w którym człowiek utalentowany próbował wyjaśnić tak zwanemu laikowi jak się sprawy mają, ale tak naprawdę.
Odsłuchałem inne wywiady Marka Grechuty z lat późniejszych i on już jest dokładnie przystosowany do tego, czego oczekują odeń dziennikarze. I to jest w mojej ocenie groza. Jak wiemy pan Marek nie miał lekkiego życia, a zmarł niespodziewanie dla nas 13 lat temu. Mocno się wczoraj zdziwiłem kiedy sprawdziłem tę datę. Tyle lat….Nie wiem jaki był udział dziennikarzy, funkcjonariuszy, mediów i całej tej hałastry w zdegradowaniu i wpędzeniu w alkoholizm najpierw, a potem w depresję Marka Grechuty, ale myślę, że spory. Poznaję to po zapale z jakim Grechuta próbuje wyjaśnić temu durniowi o co chodzi. Dziś już nikt nie próbuje, bo „wywiadowcy” wygrali. Wszystkie tajemnice warsztatu zostały zredukowane do anegdot, bełkotu o przemijaniu i metafizyki wyciągniętej z gumowca. Przyczynili się do tego także słabi poeci oraz ci z dziennikarzy, którzy mając wiele na sumieniu, próbowali to sumienie uspokajać, rzekomymi głębiami. Dziś nikt nawet nie próbuje nikomu tłumaczyć doświadczeń, jakie są udziałem artysty. I teraz słów kilka o nich. Tak jak to już kiedyś napisałem, są one całkowicie hermetyczne w tym sensie, że nie można ich zwerbalizować i przekazać komukolwiek w procesie jakiejś edukacji czy czymś podobnym. To są głupoty. Dlatego, na pewnym, istotnym poziomie, figura mistrz-uczeń jest figurą fałszywą, i służy tylko podnoszeniu samooceny funkcjonariuszy i propagandystów. Wiem to na pewno i stąd bierze się moja głęboka niewiara w tych wszystkich tutorów, mentorów, przewodników po świecie i podobnych oszustów. Sposób interpretacji problemów warsztatowych artysty tak, by było one zrozumiałe dla „prostaczka” ma swoją praktyczną funkcję. Jest to funkcja wychowawcza. Chodzi o to, by wychować – na zasadzie mistrz-uczeń – całe rzesze artystów fałszywych, którzy za nic będą mieli intuicję, słuch i wyczucie koloru, więcej – oni nawet nie będą potrafili niczego udatnie naśladować – za to zawsze będą wiedzieli co powiedzieć dziennikarzowi, żeby był zadowolony i w jaki sposób zaprezentować się mediom. Nie ma dziś żadnej organizacji, której by zależało na istnieniu artystów z ducha, takich jak Marek Grechuta. Jestem pewien, że gdyby pan Marek pojawił się dzisiaj i zaczął robić karierę musiałby się tłumaczyć z tego, że bierze na warsztat poezję Nowaka, a nie na przykład Słowackiego, a w ogóle to dlaczego nie opracuje na nowo z podkładem muzycznym „Stepów akermańskich”. Choć może w tym przypadku jestem zbyt wielkim optymistą.
Doszliśmy do stanu i sytuacji, w której nie tylko akademia staje się funkcją mediów – z jednej strony, albo organizacji tajnych i globalnych z drugiej. W ten sposób zagospodarowano również talent en masse. Wręcz ten talent unieważniono, po to by ludzie go pozbawieni mogli stać się przekaźnikami propagandy i udawać przy tym artystów.
Podkreślmy to raz jeszcze – Marek Grechuta, architekt z wykształcenia, poeta, muzyk, śpiewak, człowiek wielu talentów, zmagał się przez całe życie, jak każdy człowiek praktyczny, z oporem materii. Wiedział też, że w zawodzie, który wykonuje nic nie udaje się od razu i nic nie jest proste do wykonania, choćby po stokroć było tak oceniane. Musiał się też zmagać z samozwańczymi interpretatorami jego działań, którzy oceniali je przez pryzmat efektu. Nie wiem jak to jest, że poetę albo muzyka, malarza czy grafika, o pisarzach nie mówię, bo oni się w zasadzie nie liczą, każdy chętnie ocenia poprzez efekt jego działań. Nie robi tego samego w przypadku gospodyni lepiącej doskonałe pierożki, z takim zawijanym grzebieniem, bo wie, że sam by takiego nigdy nie ulepił. No, ale z muzyką i wierszami jest inaczej, bo gdzieś na dnie serca hołubi ten dureń przekonanie, że gdyby tylko przyszło mu działać w sprzyjających okolicznościach, też by tak potrafił. No więc tak – nie ma żadnych sprzyjających okoliczności jeśli idzie o twórczość. Wszystkie są niesprzyjające i w pokonywaniu ich manifestuje się talent i wielkość. To widać po tym wywiadzie.
[…]
Dałem dwuznaczny tytuł, bo mówi o pociągu, ale też o chęci życia – tego, że życie jest wspaniałe, jest piękne, ma swoje barwy.
Dyskografia Marka Grechuty (albumy):
- Marek Grechuta i Anawa (Polskie Nagrania / Muza 1970)
- Korowód (Polskie Nagrania / Muza 1971)
- Droga za widnokres (Muza 1972)
- Magia obłoków (Pronit 1974)
- Szalona lokomotywa (Pronit 1977)
- Pieśni Marka Grechuty do słów Tadeusza Nowaka (Pronit 1979)
- Śpiewające obrazy (Pronit 1981)
- W malinowym chruśniaku (Polskie Nagrania / Muza 1984)
- Wiosna, ach to ty (Polskie Nagrania / Muza 1987)
- Krajobraz pełen nadziei (Polskie Nagrania / Muza 1989)
- Ocalić od zapomnienia (Muza 1990)
- Piosenki dla dzieci i rodziców (EMI 1991)
- Jeszcze pożyjemy (Muza 1993)
- Dziesięć ważnych słów (EMI 1994)
- Niezwykłe miejsca (EMI 2003)
- Godzina miłowania (EMI 2005)
„Będziesz moją panią”
„Świecie nasz”
„Dni, których nie znamy” (2000)
„Ocalić od zapomnienia” (2003)
(ostatni występ Marka Grechuty uwieczniony na scenie Teatru Stu z okazji roku Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego)
Marek Grechuta w 2002 r.
ARTYKUŁ CZĘŚCIOWO PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.
UAKTUALNIENIE: 2019-10-30-17:20 CET / A.P.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń