Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Polskie wytwórnie muzyczne: od fonografu... do dziś

        Pierwsze wiadomości o wynalazku Edisona trafiły do Polski już w 1878 roku, a pod koniec tego roku Bruno Abakanowicz, docent Politechniki Lwowskiej, po powrocie z Wystawy Powszechnej w Paryżu skonstruował pierwszy w Polsce fonograf. We Lwowie i w Krakowie odbyły się pokazy tego urządzenia. W styczniu roku następnego pojawiły się w Warszawie dwa pierwsze fonografy zakupione za granicą. W lutym „Zakład fizyczno-mechaniczny” Jakuba Pika przy ulicy Miodowej rozpoczyna sprzedaż importowanych urządzeń. Na odczycie w marcu 1879, połączonym z pokazem fonografu na wałek pokryty cynową folią, pracownik naukowy Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego Eugeniusz Dziewulski mówi:
„Warunkiem udoskonalenia przyrządu jest wynalezienie takiego materiału, który byłby miękkim i podatnym na najmniejszy ruch fonograficznego rylca podczas odbierania głosu, a potem w jednej chwili stwardniał, zatrzymując rysunek służący do odtworzenia dźwięków.”
Dopiero jednak w lutym 1890 przybywa do Krakowa agent Edisona z fonografem na ulepszone wałki z wosku. Emil Schnabel, ów edisonowski agent, daje pokazy swojego urządzenia również w Warszawie, najpierw w lokalu Kuriera Warszawskiego, potem – wobec natłoku chętnych obejrzenia tego cudu techniki, przeszkadzających pewnie w pracy redakcji poczytnej warszawskiej gazety – w Hotelu Europejskim, gdzie organizuje specjalne seanse dla publiczności. Zachwyca się fonografem nawet Bolesław Prus, opisując to niezwykłe urządzenie w swoich „Kronikach Tygodniowych”.

        Gramofon zdążył trafić do Polski jeszcze w XIX wieku. Na początku 1899 roku „Pierwszy w Kraju i Główny Skład Gramofonów i Fonografów przy Magazynie Optycznym”(!) Gustawa Gerlacha rozpoczyna sprzedaż urządzeń Berlinera. Jeszcze w tym samym roku powstaje pierwsza polska wytwórnia – Fonotypia Krajowa, założona przez F. Rafalskiego, która nagrywa wałki fonograficzne. Działa krótko, do końca 1900 roku, a sam Rafalski konstruuje w firmie Akustikon fonograf „Wirtuoz”, który w 1901 pojawia się w warszawskich magazynach.
Pojawiają się w Polsce pierwsze firmy zagraniczne. Rosyjska filia angielskiej Gramophone Co. zakłada swój oddział w Warszawie w roku 1902. Obok sprzedaży płyt pochodzących z Rosji firma podejmuje nagrania gwiazd warszawskiej opery i operetki: Janiny Korolewicz-Waydowej, Adama Didura, Wiktorii Kaweckiej i Wiktora Rapackiego. W 1903, wędrująca po całej Europie ekipa Gramophone Co. realizuje w Warszawie nagrania słynnego wówczas śpiewaka włoskiego Mattii Battistiniego, zwanego „królem barytonów i barytonem królów”, który bawi na występach w Polsce w drodze do Petersburga. Seria płyt z Battistinim ukazuje się na Red Label. Swoje filie organizują również inne firmy: Zonophone, Pathé Frères, Columbia. Rozwija się rodzimy przemysł fonograficzny: w 1904 powstaje „Łódzka Pierwsza Fabryka Gramofonów” Józefa Amsela, w 1908 „Pierwsza Warszawska Fabryka Gramofonów” na Lesznie. Od roku 1907 pojawiają się na krajowym rynku, bardzo popularne odtąd w Polsce, patefony z płytami o zapisie wgłębnym. W dwa lata później węgierska firma Eufon rozpoczyna w Warszawie sprzedaż małych, walizkowych aparatów, przystosowanych do odtwarzania zarówno zapisu bocznego jak i wgłębnego, a w 1910 mamy na rynku podobne urządzenie rodzimej produkcji. B. Rudzki (ojciec wielkiego aktora) konstruuje „Nowofon” – gramofon z dwiema membranami: typu patefonowego do zapisu wgłębnego i gramofonową według pomysłu Berlinera. Cylindry, choć wciąż jeszcze egzystują, tracą już popularność.

        Rynek polski przyciąga wciąż uwagę nowych firm i pojawiają się w Polsce jeszcze przed I wojną światową przedstawicielstwa wytwórni Beka Record, Favorite Record, Dacapo Record Co., Stella Concert Record i Odeonu. Powstaje też pierwsza poważna wytwórnia polska. W 1904 roku Juliusz Feigenbaum zakłada w Warszawie fabrykę płyt, która dała początek znanej w okresie międzywojennym jako Syrena-Record, później Syrena-Electro wytwórni. Przez krótki czas używana była nazwa Perfect Co., a nazwa Syrena-Record pojawiła się po raz pierwszy w roku 1909, podczas „Wystawy przemysłu i rolnictwa” w Częstochowie, na której firma prezentowała swoje płyty.
W okresie międzywojennym prócz Syreny istniały w Warszawie mniejsze fabryki płyt, jak Harmonia Record i Cristal-Electro, obok oczywiście filii firm zagranicznych, wspomnianych już wcześniej. Na ulicy Płockiej, w dzisiejszym budynku tłoczni Polskich Nagrań ulokował się niemiecki Odeon, który występował na naszym rynku jako Polskie Zakłady Fonograficzne. Pierwsze płyty po II wojnie światowej, tłoczono wciąż jeszcze na starych, ale mocnych prasach Odeonu, a etykietki na płytach firmy Muza przez jakiś czas pojawiały się z wizerunkiem starożytnej rotundy greckiej, wzorowanym na znaku firmowym Odeonu.

        Przez krótki czas po wojnie działały nowe, prywatne firmy płytowe. Pod koniec 1945 roku Mieczysław Wejman uruchomił w Poznaniu fabrykę płyt Mewa, w której zajął się nagrywaniem popularnych powojennych piosenek, ale dokonał też jedynego po wojnie nagrania wybitnego pianisty Raula Koczalskiego. Z nagrań pochodzących z Mewy jeszcze w 1953 roku tłoczyła płyty Muza, a nagrania Koczalskiego wydane przez Polskie Nagrania były reedycją zapisów Wejmana. W Warszawie w roku 1946 otworzył wytwórnię płytową Mieczysław Fogg. Wespół z Czesławem Porębskim zorganizował firmę Fogg-Records.
Dość szybko jednak zajęło się płytami i fonografią państwo i w roku 1950 zniknęły z rynku ostatnie płyty z etykietami „Mewa” i „Fogg-Records”. Monopolistą zostały Zakłady Fonograficzne „Muza”, zorganizowane w roku 1947 na bazie przedwojennej tłoczni o tej samej nazwie. W rok później przekształcono je w Warszawskie Zakłady Fonograficzne, działające do roku 1952 pod kontrolą Ministerstwa Drobnej Wytwórczości. Wytwórnia nie miała magnetofonu, nagrań dokonywano na płytach woskowych i tłoczono w postaci standardowych kopii szelakowych 78 obrotów na minutę, na których zapisywane było około 7,5 minuty muzyki na dwóch stronach łącznie. Pierwszy magnetofon pojawił się w Zakładach Fonograficznych w roku 1950 – pochodził, podobnie jak inne urządzenia, z konfiskaty majątku zlikwidowanej właśnie w Poznaniu Mewy. Repertuar stanowiła początkowo muzyka rozrywkowa, głównie w wykonaniu Chóru Czejanda i orkiestry pod dyrekcją Olgierda Straszyńskiego, który był równocześnie kierownikiem muzycznym Zakładów. Później pojawiły się płyty z pieśniami w wykonaniu Marii Drewniakówny i nagraniami Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia pod dyrekcją Grzegorza Fitelberga.

        W 1953 rozdzielono nagrywanie i tłoczenie płyt, tworząc Zakład Nagrań Dźwiękowych i Fabrykę Płyt Gramofonowych „Muza”. Ten pierwszy zajmował się nagraniami aż do etapu nacinania acetatowego oryginału – tak zwanej płyty miękkiej. W roku 1955 firma, przekształcona w Polskie Nagrania, rozpoczęła nagrywanie płyt mikrorowkowych, ale jeszcze nie w formie typowych longplayów, bowiem płyty te miały średnicę 25 cm, były zatem od 30-centymetrowych płyt długogrających mniejsze. Wreszcie w roku 1956 powstało jednolite przedsiębiorstwo, obejmujące na powrót cały proces produkcji nagrania i płyty: Przedsiębiorstwo Państwowe „Polskie Nagrania”, które wchłonęło fabrykę Muza. Centralizację w polskiej fonografii podkreślało prawo na wyłączność dokonywania nagrań w Polsce, przyznane Polskim Nagraniom. Jednak w tym samym roku tłoczenie płyt podjęły Zakłady Chemiczne „Pronit” w Pionkach na starych prasach Muzy, wymienionych w Warszawie na nowsze urządzenia. Wprawdzie nie naruszało to wprowadzonego właśnie monopolu na realizację nagrań zastrzeżonego dla Polskich Nagrań, jednak w ten sposób centralizacja fonografii nigdy nie była pełna i z biegiem czasu rozluźniała się coraz bardziej – w interesie płytowym działało zawsze więcej zakładów. I to różnych branż, podległych od samego początku różnym resortom.
Ważnym dla polskiej fonografii wydarzeniem, choć nie związanym bezpośrednio z rynkiem, było uruchomienie w roku 1954 w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie Wydziału Reżyserii Muzycznej, który miał kształcić reżyserów dźwięku dla przemysłu fonograficznego, radiofonii i filmu, a później także telewizji. Począwszy od 1958 roku Wydział wypuszczał fachowców dobrze przygotowanych w obu „sferach zainteresowania" fonografii – muzyki oraz techniki studyjnej. I polskie nagrania odznaczały się dobrą realizacją dźwiękową – to była zawsze zaleta polskich płyt, niweczona jednak zazwyczaj kiepską jakością innych etapów produkcji. Współtwórcy Wydziału Reżyserii – Janusz Urbański, Antoni Karużas oraz Ivo Vlassak, równocześnie reżyserzy muzyczni Polskich Nagrań, zdobyli za swoje nagrania liczne międzynarodowe nagrody płytowe.
W październiku 1958 Janusz Urbański realizował pierwsze w Polsce nagranie stereofoniczne. Dla Deutsche Grammophon Ges. na niemieckiej aparaturze nagrywał w Filharmonii Narodowej Światosława Richtera, bawiącego wówczas na występach w Warszawie. W 1960 roku Ivo Vlassak pracował już na stereofonicznej aparaturze Polskich Nagrań, zakupionej w zachodnioniemieckiej firmie Telefunken, ale Polskie Nagrania zaczęły robić nagrania stereofoniczne nawet wcześniej – pierwsze zrealizowano w roku 1959. Zapisywano je jednak tylko na taśmach, niejako na zapas – stereofoniczne płyty miały się bowiem ukazać na rynku dopiero w dziesięć lat później. W 1959 roku natomiast pojawiły się pierwsze „pełne” longplaye polskiej produkcji – płyty o średnicy 30 cm. Z numerem XL 0001 wyszła płyta z nagraniem VII Symfonii Beethovena w wykonaniu Wielkiej Orkiestry Polskiego Radia pod dyrekcją Witolda Rowickiego. Podstawy dla nowoczesnego przemysłu fonograficznego zostały zatem stworzone.

        Dlaczego więc polskie płyty nigdy nie zdobyły liczącej się w Europie pozycji? Jeśli spojrzeć na historię powojennej fonografii w Polsce, to widać jedną, podstawową przyczynę permanentnego kryzysu naszego przemysłu fonograficznego: niezależnie od wszystkich innych, licznych zresztą problemów, nigdy nie rozwiązano w sposób zadowalający sprawy tłoczenia płyt. Dość powiedzieć, że największą polską tłocznią jest wciąż fabryka Polskich Nagrań, dawna tłocznia Muzy, która w 1949 roku mogła wyprodukować około pół miliona płyt rocznie. Od tego czasu przeprowadzano w niej wiele modernizacji, stare prasy zastępowano nowszymi, ale w istocie większość polskich płyt tłoczona jest do dzisiaj w zakładach pamiętających czasy przedwojenne!

        W 1956 część starych pras przejęły Zakłady Chemiczne „Pronit” i rozpoczęły na nich tłoczenie płyt z produkowanej na miejscu masy. Dzisiaj Zakłady Tworzyw i Farb „Pronit” w Pionkach koło Radomia są jedynym w Polsce producentem masy płytowej – początkowo sporządzano ją z importowanych surowców, potem z materiałów krajowych, wytwarzanych w Zakładach Chemicznych w Oświęcimiu. W pierwszych latach tłoczono w Pronicie około 50 tysięcy płyt rocznie. Dzisiaj produkcja wynosi 3 miliony egzemplarzy singli – płyt o średnicy 17,5 cm oraz 3 600 000 longplayów. W tym 2 800 000 singli i 1 500 000 longplayów to tak zwane usługi, czyli tłoczenie płyt dla innych wytwórni, reszta wychodzi pod własną firmą „Pronit”. W Pionkach nie prowadzi się jednak działalności stricte wydawniczej, a na płytach ukazują się nagrania zrealizowane przez inne firmy, głównie Polskie Nagrania. „Usługowe” single to produkcja dla firmy Tonpress, a pośród półtora miliona „usługowych" longplayów 790 tysięcy to płyty firmy Polton, 380 tysięcy firmy Savitor, 300 tysięcy firmy Veriton i wreszcie 30 tysięcy Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Biorąc poprawkę na niedokładności posiadanych informacji – to przy blisko czterdziestu milionach Polaków liczba stawiająca nas na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Do niedawna w polskiej fonografii istniała sytuacja ustabilizowana: działało pięć firm. Powstawały zresztą w różnych latach i zajmowały się różnym zakresem fonograficznej produkcji. Polskie Stowarzyszenie Jazzowe w zasadzie wszystkie swoje płyty rozprowadzało wśród członków własnego klubu płytowego. Ostatnio dopiero płyty PSJ pod firmą „Poljazz” pojawiły się w sklepach. Od niedawna również zaczęły powstawać firmy polonijne, które prowadzą bardzo ożywioną i rozwijającą się wciąż działalność, wyłącznie jednak w dziedzinie muzyki rozrywkowej. Jedynie Savitor wypuścił na rynek płytę z muzyką poważną: były to nagrania Polskiej Orkiestry Kameralnej po dyrekcją Jerzego Maksymiuka, płyta ukazała się w 1984 roku. Obok Savitoru i Półtonu pojawiła się polonijna firma Estrada Nagrania, ale cała produkcja tego „sektora” fonograficznego nie jest jeszcze zbyt wielka i nie zmienia ogólnego obrazu polskiej fonografii. Polonijne firmy mogą jednak być jej szansą.

        Najdłużej działającą – obok Polskich Nagrań i Pronitu – wytwórnią fonograficzną w Polsce jest Veriton, który powstał w roku 1959 w ramach Stowarzyszenia „Pax”. Początkowo nagrywany repertuar obejmował głównie muzykę rozrywkową. Od 1968 Veriton ograniczył się wyłącznie do muzyki poważnej, specjalizując się zwłaszcza w dziedzinie muzyki religijnej. Wydaje również płyty okolicznościowe, dokumentujące ważne wydarzenia, na przykład pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny. Do roku 1968 miał Veriton własną tłocznię, która ze względu na zupełne zużycie maszyn została zlikwidowana i tłoczenie płyt dla Veritonu podjęły najpierw Polskie Nagrania, potem zaś Pronit. Nagrania dla Veritonu realizowane są również w Polskich Nagraniach, ale coraz częściej firma organizuje ad hoc własne ekipy nagrywające, korzystając czasem z pomocy Polskiego Radia. Oryginały nacinają z taśm Polskie Nagrania. Nie zrealizowano nigdy projektów budowy nowej, własnej tłoczni, ani też nagraniowego studia. Mimo to Veriton wydaje rocznie około 400 tysięcy płyt, tytułów ukazuje się w ciągu roku od 15 do 20, a te z muzyką poważną stanowią około 50 procent wszystkich krajowych pozycji w tej dziedzinie.

        Przedsiębiorstwo Nagrań Wideo-Fonicznych „Wifon” powstało w roku 1970, jako instytucja usługowa przy Komitecie do Spraw Radia i Telewizji. Jej działalność polegała na przegrywaniu na zamówienie radiowych nagrań na taśmy. W roku 1976 rozpoczęto produkcję własnych nagrań kasetowych na skale przemysłową: zaczęło się od 50 tysięcy nagranych kaset w pierwszym roku tej działalności. Do 1978 repertuar nagrań ograniczał się wyłącznie do muzyki rozrywkowej. Z muzyki poważnej pierwszymi nagraniami były recital chopinowski Janusza Olejniczaka oraz kronika VII Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu. Wcześnie też pojawiły się kasety z nagraniami orkiestrowych utworów Chopina w wykonaniu Garricka Ohlssona i Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia i Telewizji pod dyrekcją Jerzego Maksymiuka, zrealizowanymi w koprodukcji przez firmę EMI i Polskie Radio w Katowicach. W roku 1980 Wifon wypuścił pierwsze płyty, początkowo tłoczone w Pronicie, teraz w ZSRR. Stanowiły one stale powiększającą się pozycję w całej produkcji firmy, a w 1983 roku – wobec trudności z importem taśmy – Wifon produkował już wyłącznie płyty. Było ich wtedy 800 tysięcy. Na rok 1984 planowano tylko pół miliona. Kilkadziesiąt tysięcy płyt eksportuje się do krajów socjalistycznych (ZSRR, Czechosłowacja, NRD). Podejmowane były też próby nawiązania kontaktów z firmami zachodnimi – tutaj w grę wchodziła sprzedaż taśm i licencji na tłoczenie płyt. Nagranie pieśni Chopina w wykonaniu Stefanii Toczyskiej i Janusza Olejniczaka zostało w ten sposób sprzedane amerykańskiej wytwórni United Artist.
Tonpress, czyli Naczelna Redakcja Fonograficzna Krajowej Agencji Wydawniczej, wchodzącej w skład RSW „Prasa – Książka – Ruch”, działa od roku 1975 i zajmuje się nagraniami muzyki rozrywkowej, wydawanymi głównie na płytach 45 obrotów na minutę. Z początkowej liczby 200 tysięcy singli rocznie Tonpress doszedł do 2 800 000 takich płyt w roku 1979. Wyprodukowano wówczas również około 3 milionów pocztówek dźwiękowych i 70 tysięcy kaset. Tonpress przystąpił także do produkcji longplayów – formy wciąż uważanej za nobilitację firmy fonograficznej.

        Handel zagraniczny płytami praktycznie nie istnieje. Import do Polski to przede wszystkim trochę płyt radzieckiej Melodii i jakieś zupełnie przypadkowe nagrania Eterny, Supraphonu i Bałkantonu. Nie ma większego znaczenia – ze względu na ilość – sprzedaż płyt w sklepach Węgierskiego lstytutu Kulturalnego oraz Ośrodka Kultury i Informacji NRD w Warszawie. Płyt zachodnich nie ma w ogóle, dokładnie ani jednej. Częściej trafiały na Zachód nasze taśmy (przypominam o zagranicznych nagrodach płytowych) i tutaj wspomnieć trzeba o jeszcze jednej firmie, która nie produkuje wprawdzie płyt, ale zajmuje się nagraniami. I to na dużą skalę. Jest to Polskie Radio, które w tak zwanej koprodukcji z firmą EMI zrealizowało wiele bardzo interesujących nagrań. W ramach współpracy PRiTV z Polskimi Nagraniami miały się ukazywać polskie płyty tłoczone z taśm kupionych od radia, jednak nasz rynek tej współpracy nie odczuł.
        Nazwiska muzyków polskich można spotkać w katalogach najpoważniejszych firm światowych — nagrania Polaków poza granicami kraju nie są rzadkością. Piszą o nagraniach polskich muzyków zagraniczne czasopisma fonograficzne, nie wspominając jednak nigdy o polskich wytwórniach. Polskich Nagrań się nie uświadczy. I tak jest do dziś.


© brak informacji
opublikowane przez: Grzegorz Siwiec
22 października 2013
www.facebook.com/siwiec.grzegorz





Ilustracje © brak informacji


ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2