„Poznacie Prawdę,
a Prawda was wyzwoli”
- tak często mawiał papież Jan Paweł II, rozważał te słowa także w encyklice „Redemptor hominis”. Słowa, z Ewangelii św. Jana często brzmiały w naszych uszach.Silne słowa, dające wielką nadzieję i drogowskaz w wędrówce do „Civitas Dei”.
Jak to jednak zwykle bywa przy przekazie wieści, w samym procesie kryje się duch występny a przewrotny. On to chytrze zmienia słów znaczenia, wręcza je potem – jak gorące, błyszczące ulęgałki – w dłonie krętaczy.
Zdawałoby się, że przy takim przekazie trudno jest cokolwiek zmienić, dodać, wyszczerbić w znaczeniu. A jednak... do całkiem sporej grupy naszych rodaków dotarł zupełnie inny przekaz:
„Poznacie Prawdę, a Prawda was zaboli!”
No i zrobili wszystko, aby ich nie zabolała. Przez dwadzieścia pięć lat cukrowali tą Prawdę, dodawali jej różne konteksty i wykrzywiali jej znaczenie przez relatywizującą rzeczywistość retorykę. Tłum tych, których zabolała, pracowicie uwijał się przy jej opluskwianiu, wyszydzaniu i unieważnianiu.
Prawda jednak spokojnie była na swoim miejscu, zakrywana potiomkinowskimi dekoracjami, często wyszydzana i oskarżana.
Prawda stała się głównym oskarżonym w Trzeciej RP. Cokolwiek by nie powiedziała zaraz była za to zaganiana do ciemnego kąta.
Wytaczano jej dziesiątki procesów, w czasie których wynajęci krętacze usiłowali ją ubłocić, wciągnąć ją do wspólnoty winnych.
Chytrzy krętacze błyszczeli w publicznych dyskusjach o moralności i etyce, a ona cierpliwie czekała w kącie.
Jak już zapraszano ją do telewizji, to sadzano ją w towarzystwie kilku rozparzonych przeciwników. Robili z niej wariatkę, pokazywali niebezpieczny wydźwięk jej słów. Usiłowali sprawić, że wszyscy zaczną się jej bać.
Ona nie miała nikogo już wyzwalać. Starali się pokazać, że jest sfiksowaną, niemodną staruszką w moherowym berecie, zacofaną i nienawidzącą świata.
Jeśli już dopuszczano ją do głosu, to zawsze w takim chórze, który potrafił ja zagłuszyć.
10 kwietnia 2010 roku wsadzono ją do samolotu i ci, którzy ciągle słyszeli, że Prawda boli, odetchnęli wreszcie z ulgą. Niech sobie leci i sczeźnie tam w błocie. Niech już nie wraca.
Ona jednak wróciła, poszarpana, opluta i złachmaniona – nic jednak nie straciła ze swojej godności, ciągle śmiało patrzyła im prosto w oczy.
Często nie miała do pierwszego, żywiła się w tanich barach, na ulicy była potrącana przez dumnych ludzi korporacji, przez nowoczesnych właścicieli aut i mieszkań na kredyt.
Wychowano następne pokolenie, które nie znało słów z Ewangelii Jana, uczono ich by na Prawdę spoglądali z podejrzliwością, na wszelki wypadek by jej nie słuchali..
Wielu jej przyjaciół też już zaczęło wątpić w to czy rzeczywiście ją znają. Byli też tacy, którzy ją znali, ale zwątpili w jej moc. Przestali wierzyć, że ona ma rację, ze smutkiem oglądali tryumfy krętaczy. Ona nie chodziła przecież w modnych ciuchach, nie szastała pieniędzmi, nie miała pomysłów na doskonałe biznesy, ba - nie miała nawet sensownego biznesplanu.
Po prostu powtarzała swoje, z tym denerwującym uśmiechem, z tą irytującą pewnością siebie.
Ona rzeczywiście zabolała – wszystkich zabolała.
Aż wreszcie zrozumieliśmy, że bez tego bólu nie ma wyzwolenia. Nie jest atrakcyjną gwiazdką z telewizji, nie jest bogatym nababem. Jej nie potrzeba wiele, ale nie idzie na żadne kompromisy.
Pewnego dnia wiele spojrzeń znów się na nią skierowało. Czy tym razem zwycięży?
Trudno nam zrozumieć, że ona nie walczy, nie zabiega o wpływy. Po prostu jest – jak sczerniała kapliczka przy drodze, jak zardzewiały drogowskaz. Jest i nadzieja wynika właśnie z tego, że zawsze będzie. Nawet jeśli nikt już nie będzie jej dostrzegał.
Rzecz w tym, że ona w istocie nie dzieli. Każdy z nas ma do niej równorzędny dostęp.
© Witold Gadowski
Marzec 2016
źródło publikacji:
www.gadowskiwitold.pl
Marzec 2016
źródło publikacji:
www.gadowskiwitold.pl
Czytelniku! Jeśli uważasz, że to co robi autor jest słuszne, możesz dobrowolnie wesprzeć prawdziwie niezależne dzienikarstwo przy pomocy PayPal wysyłając dowolną sumę na adres witold@gadowskiwitold.pllub tradycyjnym przelewem bankowym na konto:
Witold Gadowski
07 1240 1444 1111 0000 0921 7289
07 1240 1444 1111 0000 0921 7289
Tekst autora poddano korekcie pisowni.
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz