Tak więc oczywiste jest, że pomimo zniszczenia samych dokumentów, są ludzie którzy znają i pamiętają ich zawartość.
Czy do osób tych zaliczała się Monika Zbrojewska?
Prześledźmy fakty w kolejności wydarzeń.
W latach 2003-2004 Zbrojewska została wybrana ekspertem Sejmowej Komisji Śledczej powołanej do wyjaśnienia tzw. afery Rywina, która była pierwszym wielkim wyciekiem informacji o oszustwach finansowych ludzi związanych z PO jaka trafiła ujrzała światło dzienne i nie została natychmiast zamieciona pod dywan przez tzw. „media głównego ścieku” będące od samego początku istnienia III RP pod kontrolą antypolskich agentur.
W 2005 roku została ekspertem Sejmowej Komisji Śledczej powołanej do zbadania prawidłowości prywatyzacji PZU - kolejnego wielkiego oszustwa finansowego, gdy grupa kolesi z Platformy Obywatelskiej i agentur bezpieczniackich „kręciła lody” ograbiając skarb państwa na wielką skalę.
Następnie w latach 2006-2007 Zbrojewska została ekspertem Sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej oraz ekspertem Sejmowej Komisji Śledczej do badania przekształceń kapitałowych i własnościowych w sektorze bankowym oraz działania organów nadzoru bankowego w okresie między 4 czerwca 1989 roku a 19 marca 2006 roku.
W 2008 roku została ponownie ekspertem Sejmowej Komisji Śledczej do badania okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.
5 listopada 2014 roku została powołana na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Jak z powyższego zestawienia wyraźnie widać, Monika Zbrojewska miała dostęp do wielu tajnych dokumentów i już choćby z tego tytułu z pewnością posiadała ogromną wiedzę i rozeznanie w sprawie największych (znanych) grabieży majątku narodowego. Dopóki parasol ochronny rządów Platformy Obywatelskiej rozpościerał się nad ubeckimi agenturami i ich złodziejskimi bandami, wiedza Zbrojewskiej (i jej podobnych ludzi) na temat ogromnych oszustw finansowych tego środowiska nie stanowiła dla nich żadnego zagrożenia.
Wszystko zmieniło się po prezydenckich i parlamentarnych wyborach, gdy Platforma Obywatelska została przez wyborców absolutnie wykopana ze stołków, a sprawowanie władzy przejmuje PiS.
Złodziejskie bandy doskonale zdawały sobie sprawę z nadchodzącej klęski w wyborach (stąd już od września - jeśli nie wcześniej - trwała akcja niszczenia dokumentów). Czy w piątkowy poranek tuż przed wyborami „ktoś” tak bardzo przeraził Zbrojewską (najprawdopodobniej aby trzymała język za zębami), że ta 43-letnia kobieta bez żadnych większych problemów osobistych, z pasmem samych sukcesów w swej dotychczasowej karierze, już w południe tego dnia upiła się zupełnie "bez żadnej przyczyny"? Po południu trafiła na izbę wytrzeźwień po zatrzymaniu przez policję, po czym następnego dnia platformerska premier Kopacz zdymisjonowała Zbrojewską ze stanowiska...
Być może prawdy o tym dniu nie dowiemy się nigdy, jak to już było setki razy wcześniej w podobnych przypadkach i wypadkach z cyklu "seryjnych samobójstw".
Zastanawiający jest jednak kolejny fakt, że już w następny piątek, czyli 30 października (oczywiście w niekończącym się serialu p.t. "seryjny samobójca" jest to zawsze piątek) Zbrojewska została przywieziona do szpitala i trafiła na oddział intensywnej terapii, gdzie też wkrótce zmarła.
Podkreślmy: umiera dość wysoki urzędnik państwowy, a oprócz suchej informacji o jej zgonie nawet przyczyna śmierci nadal nie zostały podane do wiadomości publicznej, nie wspominając o tajemniczych okolicznościach. Za to - podobnie jak w przypadku „seryjnych samobójstw” wielu innych osób, jak np. Andrzeja Leppera - prawie natychmiast po śmierci pojawiły się w „mediach głównego ścieku” kontrolowanych przez agentury informacje o - jakżeby inaczej - problemach osobistych, o których nikt dotąd nie wiedział...
Co takiego wiedziała Monika Zbrojewska?
© Paul Ityk
Listopad 2015
Specjalnie dla ITP
Notatka:
Tekst nadesłany pocztą elektroniczą. Ilustracje pochodzą od redakcji.
Fot. © Jacek Marczewski/ Agencja Gazeta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz