Szanowni Państwo!
W jednym ze swoich opowiadań Stanisław Lem wspomina o wojnie między dwoma mocarstwami, która trwała 10 lat, a potem jeszcze dodatkowo dwa – o to, kto wojnę wygrał. Całe szczęście, że do wyborów pozostało już tylko kilka dni, bo w przeciwnym razie spór o to, kto wygrał poniedziałkową debatę, zdominowałby dyskurs publiczny na długie miesiące.
Wysokie Debatujące Strony przedstawiły projekty wielu wiekopomnych reform, których celem jest oczywiście przychylenie nam nieba. Niebo bowiem, czyli „tamten świat”, ma zdecydowanie lepszą reputację od tego świata. O „tamtym świecie” wiemy raczej niewiele, prawdę mówiąc – tyle, co nic – ale jedno wiemy o nim na pewno: że na „tamtym świecie” nigdy nie było, nie ma i nie będzie żadnych reform. Tymczasem ten świat co i rusz wstrząsany jest jakimiś wiekopomnymi reformami i kto wie, czy to nie w tym właśnie tkwi przyczyna takiej różnicy między obydwoma światami. Stąd dla żuka jest nauka, żeby z reformami poczynać raczej ostrożnie, chociaż z drugiej strony trudno wyobrazić sobie rządy, a zwłaszcza – kampanie wyborcze – bez inicjowania rozmaitych reform. Na szczęście już 26 października Umiłowani Przywódcy o większości pomysłów szczęśliwie zapomną i nastąpi bolesny powrót do rzeczywistości.
Bolesny tym bardziej, jeśli nie uda się odblokować narodowego potencjału ekonomicznego, który od 25 lat blokowany jest przez dwa czynniki: przez ustanowiony w roku 1989 przez generała Kiszczaka i grono osób zaufanych ekonomiczny model państwa w postaci kapitalizmu kompradorskiego i przez postępującą biurokratyzację państwa. Kapitalizm kompradorski polega na tym, że o dostępie do rynku i możliwości działania na rynku decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jądrem są tajne służby z komunistycznym rodowodem.
Wszyscy, którzy do sitwy nie należą, wyrzucani są poza główny nurt życia gospodarczego z sektorami: finansowym, paliwowym, energetycznym i tym podobnymi – na margines, gdzie każdy może sobie coś tam dłubać, żeby przeżyć. W rezultacie narodowy potencjał ekonomiczny jest wykorzystany w niewielkim stopniu, ze wszystkimi tego skutkami dla narodu i państwa. Biurokratyzacja z kolei polega na mnożeniu nakazów i zakazów, na straży których ustanawia się urzędy, które z pilnowania zakazu lub nakazu muszą się utrzymać. Im więcej nakazów i zakazów, tym mniejszy zakres wolności, zwłaszcza gospodarczej, no i tym wyższe koszty funkcjonowania państwa – bo biurokraci byle czego przecież nie zjedzą. Jeśli tedy nie odblokujemy narodowego potencjału ekonomicznego, to nic nam się nie uda, bo herbata nie robi się słodsza od samego mieszania.
No dobrze – ale jak to zrobić? Na szczęście nie musimy odkrywać Ameryki, bo już raz skutecznie udało nam się narodowy potencjał ekonomiczny odblokować i tego samego narzędzia możemy użyć jeszcze raz. Mam na myśli ustawę o działalności gospodarczej, autorstwa Mieczysława Wilczka, która weszła w życie 1 stycznia 1989 roku, na ponad miesiąc przez rozpoczęciem telewizyjnego widowiska pod tytułem „Obrady okrągłego stołu”. Mieczysław Wilczek opowiadał nam, że kiedy w latach 80-tych załamały się wszystkie etapy reform, Mieczysław Rakowski zameldował generałowi Jaruzelskiemu, że jest taki Wilczek, który ma jakiś pomysł. Generał nie chciał znać żadnych szczegółów, zastrzegł tylko, żeby tam nie było nic przeciw socjalizmowi. Toteż Mieczysław Wilczek rozmontował socjalizm bez użycia tego słowa, przy pomocy dwóch regulacji stanowiących „oczywistą oczywistość”. Po pierwsze – że prawo prowadzenia działalności gospodarczej przysługuje każdemu i po drugie – że dozwolona jest każda działalność nie zabroniona przez prawo.
Dlaczego w ogóle doszło do uchwalenia tej ustawy? Za komuny nomenklatura, czyli środowisko władzy, było żywotnie zainteresowane drobiazgowym nadzorowaniem każdej formy działalności gospodarczej, bo z tego ciągnęło zyski legalne i nielegalne. Kiedy jednak w drugiej połowie lat 80-tych nomenklatura się uwłaszczyła, to już żadnych nadzorców nad sobą mieć nie chciała. Mieczysław Wilczek wykorzystał tę sposobność i pozwolił wszystkim. Ale nomenklatura szybko się zorientowała, że z wszystkimi na wolnym rynku nie wygra, toteż historia ustawy o działalności gospodarczej to historia jej nieustającego „nowelizowania”. W ciągu 10 lat była ona nowelizowana ponad 60 razy, a więc – kilkakrotnie w ciągu każdego roku, a nowelizacje te polegały na dopisywaniu coraz to nowych koncesji, licencji, zezwoleń i pozwoleń. Swoboda działalności gospodarczej została ponownie ograniczona, a to ograniczanie wyszło naprzeciw oczekiwaniom rozrastającej się biurokracji, stanowiącej zaplecze partii politycznych. Czy zatem uda się odblokować narodowy potencjał ekonomiczny przy zachowaniu procedur demokratycznych?
Mówił Stanisław Michalkiewicz
© Stanisław Michalkiewicz
21 października 2015
Felieton pierwotnie emitowano w „Radio Maryja”
☞ WSPOMÓŻ www.michalkiewicz.pl ☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Felieton pierwotnie emitowano w „Radio Maryja”
☞ WSPOMÓŻ www.michalkiewicz.pl ☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Ilustracja: zrzut ekranu / youtube
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz