Policyjny „Łapacz dronów” w akcji |
Drono-mania w USA trwa już od co najmniej 2 lat, jednak dopiero w tym roku ceny tych latających zabawek spadły tak nisko, że można już za kilkadziesiąt dolarów nabyć najmniejsze droniki.
Ale to te większe i droższe modele, kosztujące obecnie od kilkuset do kilku tysięcy dolarów, cieszą się największą popularnością - i w tym problem. Ilość kolizji powietrznych nad większymi miastami spowodowanych przez te zabawki i ich nieokrzesanych właścicieli wzrosła w zatrważającym tempie, a ilość samych zakłóceń ruchu powietrznego przez drony w USA jest już liczona w setkach dziennie. Dla przypomnienia: jeszcze w 2013 było to jedynie kilkaset w całym roku.
Należy pamiętać też, że jest to liczba tylko tych zgłoszonych do FAA, a wielu pilotów odrzutowców nawet nie zgłasza „zakłóceń ruchu” spowodowanych mniejszymi dronami, gdyż te najczęściej nawet nie zostają zauważone i po prostu zamieniają się w pył po zassaniu przez turbiny lotniczych silników.
Tak więc tysiące zgłoszeń dotyczyło tylko większych dronów i nic więc dziwnego, że amerykańska FAA (Federalna Administracja Lotnictwa) we współpracy z DOT (Departamentem Transportu) na szybko opracowały program obowiązkowej rejestracji dronów, który zaczyna obowiązywać od 21-go grudnia w całych Stanach Zjednoczonych.
Termin rozpoczęcia przymusowej rejestracji także nie był przypadkowy: jak wcześniej wspomniałem, około miliona nowych dronów wzbije się w amerykańskie niebo już za kilka dni.
Stany Zjednoczone nie są pierwszym krajem, w którym wprowadzono obowiązek rejestracji dronów. Przepisy takie obowiązują już w innych krajach, ostatnio zostały też wprowadzone w Korei Południowej (tej demokratycznej - w komunistycznej Korei Północnej nikt o dronach do użytku prywatnego raczej na pewno nie słyszał, za wyjątkiem być może dzieci kilku najwyższych przywódców partyjnych i wojskowych). Po znalezieniu napromieniowanego drona na dachu domu premiera Korei władze tego kraju uznały, że przebrała się miarka i błyskawicznie wprowadziły rejestrację wszystkich pojazdów latających, włącznie z zabawkami.
W Japonii plaga dronów doprowadziła nawet do tego, że w miastach powstają już specjalne oddziały policji do przechwytywania natrętnych dronów, używających m.in. wielkich dronów wyposażonych w sieci... (zobacz wideo poniżej)
Tak więc od 21-go grudnia wszyscy użytkownicy dronów w USA muszą obowiązkowo zarejestrować się w Departamencie Transportu i Federalnej Administracji Lotnictwa. Przez pierwszych 30 dni od wprowadzenia tego nakazu rejestracja jest darmowa, później będzie wynosić $5 (pięć dolarów USA) od osoby. Nie ma limitów ilości zarejestrowanych dronów. Jedna osoba może zarejestrować wszystkie posiadane drony bez żadnych dodatkowych opłat. Każdy dron o wadze 250g (ćwierć kilograma lub więcej) od 21 grudnia będzie musiał posiadać numer rejestracyjny właściciela w chwili uniesienia się w powietrze.
Kary za brak rejestracji zostały ustalone szczególnie srogo: od minimum $27,500 (27 i pół tysiąca dolarów USA) za brak rejestracji, aż po $250,000 (ćwierć miliona dolarów USA) i do 3 lat więzienia jeżeli właściciel niezarejestrowanego drona spowodował zakłócenia ruchu powietrznego.
Krytycy programu rejestracji twierdzą, że jest to bez sensu. Trudno im nie przyznać częściowej racji - wszak po zassaniu drona przez silnik odrzutowca nie pozostanie po nim nawet ślad i jego właściciel nadal pozostanie nieznany. Także mają rację ci, którzy twierdzą, że ktokolwiek będzie chciał używać dronów do popełnienia przestępstwa - oczywiście nigdy ich nie zarejestruje. Jedni i drudzy mają rację, jednak program rejestracji dronów - jak mi się wydaje - ma na celu przede wszystkim wymożenie pewnej odpowiedzialności za swoje czyny u nastolatków, do których rąk trafia ogromna większość tych zabawek. To oni powodują kuriozalne wypadki z udziałem dronów na terenach miejskich, spowodowane nieudolnością ich użytkowników lub niewłaściwym ich użytkowaniem, jak na przykład nieodpowiedzialne zabawy w bitwy powietrzne dronów w parkach miejskich. Po takich zdarzeniach drony - aczkolwiek przeważnie w kawałkach - będą przecież nadal mogły doprowadzić do zidentyfikowania i ukarania ich właścicieli, jeżeli tylko posiadały numer rejestracyjny.
Poza tym FAA nie ukrywa, że rejestracja właścicieli - gdyż w praktyce jest to rejestracja osób, a nie maszyn - to dopiero pierwszy krok, wymierzony właśnie przeciwko rozwydrzonym dzieciom atakującym dronami psy czy koty sąsiadów, oraz zboczeńców próbujących podglądać i filmować prywatne życie innych ludzi.
Wcale nie zdziwi mnie, jeśli później zostanie wprowadzona także rejestracja maszyn i każdy dron będzie musiał posiadać także własny numer rejestracyjny, jak to jest z wszelkimi innymi pojazdami dopuszczanymi do użytku w miejscach publicznych. Co prawda drony (na razie) nie są przystosowane do przewozu ludzi, ale przecież istnieją już modele o udźwigu nawet ponad 50kg...
Pomimo, że drono-mania jeszcze nie dotarła do Polski, możemy być pewni, że jak zwykle w 2-3 lata po USA, gdy ceny dronów jeszcze bardziej spadną i staną się przystępne także dla przeciętnych Polaków, iż moda na te zabawki dotrze także do Polski.
Dobrze byłoby, aby rząd polski zawczasu przygotował się do tego i ucząc się na błędach innych krajów zaczął nad tym pracować już dzisiaj.
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku!
© Sunt Facta
Los Angeles, 17 grudnia 2015
Specjalnie dla Ilustrowany Tygodnik Polski
(nadesłane przez email)
Los Angeles, 17 grudnia 2015
Specjalnie dla Ilustrowany Tygodnik Polski
(nadesłane przez email)
Policyjny łapacz dronów w akcji:
Notatka: Materiał nadesłany pocztą elektroniczną. Wszystkie ilustracje pochodzą od redakcji.
fot.1: © Ilustrowany Tygodnik Polski
fot.2,3,4: © Google Images
wideo © 時事通信社/JIJIPRESS
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz