Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Między ruskim sierpem i niemieckim młotem. Czerwone ścierwa wrzeszczą „precz z komuną!” obok Frasyniuka

W Polsce bardzo szeroko komentowany był artykuł opublikowany w niemieckim „Die Welt”, z którego jasno wynikało, że Niemcy stawiają na Tuska jako polskiego premiera po wyborach w 2019 r. Alexander Wöll – rektor Europejskiego Uniwersytetu Viadrina w swojej krótkiej analizie mówił także rzeczy o wiele ciekawsze.

Stwierdził, że krytyka polskich władz płynąca z ust Angeli Merkel i znaczących niemieckich polityków bardziej szkodzi niż pomaga, bo jak powiedział: Zdecydowany komentarz płynący z Niemiec pomoże w Polsce tym, którym akurat nie chce się pomóc. To na pewno wzmocniłoby pozycję Jarosława Kaczyńskiego. Jak widzimy, w Niemczech nikt nie zadaje sobie pytania, czy ingerować w wewnętrzne sprawy Polski? Tam toczy się dyskusja, jak robić to skutecznie. Stąd też Berlin nie chce podejmować żadnych działań, które później mogłyby źle wpłynąć na Tuska i liberalne siły – dodaje Wöll.

Na naszą niekorzyść, Berlin jest w bardzo komfortowej sytuacji, gdyż sam milcząc, może dowolnie uruchamiać służące mu w UE i nieposiadające żadnego demokratycznego mandatu polityczne pacynki z Komisji Europejskiej, co, jak wiemy, czyni. Nikt o zdrowych zmysłach przecież nie uwierzy, że polityczny pajac Frans Timmermans atakuje Polskę ot tak, sam z siebie. Nie jest on niczym innym jak sterowaną z Berlina pacynką, w której tłustym tyłku tkwi łapa animatorki, Angeli Merkel. Jednak Berlin z wielkim niepokojem odnotowuje także fakt, że Polacy przez ostatnie dziesięć lat bardzo się zmienili. Jeszcze w 2007 r. powiodła się finansowana także przez niemieckie fundacje i firmowana przez towarzysza Balcerowicza akcja „Zmień kraj, idź na wybory”, która według wielu ekspertów w dużej mierze zadecydowała o porażce PiS-u w przyspieszonych wyborach. Dzisiaj w Polsce już tylko wyjątkowo odmóżdżeni pożyteczni idioci wierzą w stare bajki o „bezinteresownej niemieckiej przyjaźni” i o „niemieckim adwokacie polskich spraw w Europie”.

Przypomniały mi się badania, w których w grupie wiekowej, o ile dobrze pamiętam, 18–24 lata większość Niemców na pytanie, z czym kojarzy im się Wielka Brytania, odpowiedziała, że z muzyką młodzieżowa, podczas gdy na to samo pytanie młodzi Anglicy przyznali, że Niemcy kojarzą im się przede wszystkim z drugą wojną światową. Sądzę, że młodzi Polacy z uwagi na skalę niemieckiego bestialstwa oraz zbrodni ludobójstwa odpowiedzieliby podobnie, a nawet bardziej zdecydowanie. To takie postrzeganie Niemiec miało spory wpływ na głosowanie wyspiarzy za Brexitem. Społeczeństwa europejskie coraz bardziej zdają sobie sprawę z tego, że Unia Europejska, wbrew intencjom jej historycznych założycieli, przeistoczyła się w niemiecki wehikuł, który tym razem póki co w bezkrwawy sposób próbuje zdominować politycznie i gospodarczo stary kontynent, dążąc do realizacji starego niemieckiego marzenia o Mitteleuropie, czyli niemieckim panowaniu w Europie Środkowej i eksploatacji jej ludności.

Nie łudźmy się: po wizycie Donalda Trumpa w Warszawie i włożeniu przez Amerykanów nogi w uchylone niemiecko-rosyjskie drzwi poprzez wsparcie projektu Trójmorza, ataki na Polskę bardzo się nasilą. Wrogość Berlina wobec USA jest widoczna, choć nie mamy przecież do czynienia z żadną amerykańską ekspansją na Europę, ale z wyciągnięciem historycznych wniosków z wydarzeń ubiegłego wieku. Stany Zjednoczone doskonale pamiętają o swoich chłopcach, którzy ginęli w Europie na skutek rozpętanych przez Niemcy krwawych wojen. Dzisiaj prewencyjnie wolą być tu na miejscu i oczywiście nie tylko dokładać do tego interesu, ale, jak na pragmatyków przystało, także nieźle zarabiać.

Jak wygrać Polskę, przeciwstawiając się groźnemu dla naszego kraju niemiecko-rosyjskiemu projektowi? Przede wszystkim obóz Zjednoczonej Prawicy musi zachować absolutną jedność, powściągając osobiste ambicje polityczne i temperując wybujałe ego niektórych polityków. Pan prezydent Andrzeja Duda nie powinien tak często podkreślać ustami przedstawicieli swojej Kancelarii tego, że tylko dzięki niemu i jego zwycięstwu w wyborach prezydenckich prawica mogła odnieść tak wielki sukces i dzisiaj rządzić. Wypadałoby też od czasu do czasu przypomnieć sobie, że bez PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego, który postawił na kandydata z drugiego partyjnego szeregu, nie byłoby dzisiaj prezydenta Andrzeja Dudy. Warto, aby wszyscy wylali sobie po kuble zimnej wody na rozpalone głowy i zrozumieli, że oba wyborcze zwycięstwa z 2015 r. były sukcesami drużynowymi, a coś mi się wydaje, że pan prezydent o tym zapomniał i dzisiaj jego wybujałe ego podpowiada mu, że zwyciężył sam i tylko sobie wszystko zawdzięcza.
--

Gdyby dziś żyli Jaruzelski i Kiszczak, zapewne stanęliby obok Michnika i Frasyniuka krzycząc „precz z komuną”

„Wraca komuna”, „Kończy się demokracja” – słyszymy z ust polityków totalnej opozycji, a ta diagnoza bardzo szybko przyswajana jest przez grupki pożytecznych idiotów, które dały się omamić i wyszły na ulice, by stanąć ramię w ramię z byłymi esbekami i całą tą odsuwaną od koryta i wpływów chmarą pasożytów i szkodników.

Mimo że posługujemy się tym samym językiem, to jakakolwiek racjonalna dyskusja staje się niemożliwa. Kiedy widzę obrazki płaczących demonstrantek, które zupełnie na poważnie głoszą śmierć demokracji i powrót PRL-u, recytując słowo w słowo kłamliwe hasła suflowane im przez te wszystkie schetyny, budki, michniki, lisy i żakowskich, zastanawiam się, gdzie jest kres tego kompletnego odwrócenia pojęć i znaczeń? Te same środowiska, które dogadanie się zdrajców z komunistami i przehandlowanie Polski nazywały obaleniem komunizmu, dzisiaj powrotem komuny nazywają próbę pozbycia się przez Polskę tych magdalenkowych złogów. Jeżeli jest skutek, to musi być jakaś jego przyczyna, ale niestety lata trwania III RP, a właściwie PRL-bis sprawiły, że u sporej części polskiego społeczeństwa zanikła umiejętność myślenia przyczynowo-skutkowego. Zapewniam, że gdyby żyli dzisiaj Jaruzelski i Kiszczak, to stanęliby obok Michnika, Frasyniuka, Balcerowicza, wrzeszcząc: Precz z komuną!, a spora część ludzi, zdezorientowanych i zadżumionych propagandą, uznałaby tych zbrodniarzy i zdrajców za osoby wiarygodne i zaintonowałaby na cześć tych „demokratów” „Mury” Kaczmarskiego.

Ci sami politycy, którzy w czasach rządów PO–PSL najzacieklej i najbrutalniej atakowali Kościół, dzisiaj apelują do episkopatu, domagając się od duchowieństwa walki z „mową nienawiści” i „szerzeniem się nietolerancji”. Przez całe osiem lat ich rządów będący w opozycji PiS nigdy nie posunął się do takich barbarzyńskich i dzikich zachowań, jakie dzisiaj są chlebem powszechnym totalnej opozycji. Raz tylko zdarzyło się, że posłowie PiS-u opuścili sejmową salę posiedzeń, po tym jak Donald Tusk, posługując się wyjątkowo podłym kłamstwem, rozgrzeszył niemieckich bojówkarzy z Antify, a za głównych winowajców zamieszek podczas Marszu Niepodległości 11 listopada 2011 r. uznał chuliganów, ubranych w szaliki klubowe, wspieranych tak bardzo ostatnio przez Jarosława Kaczyńskiego i PiS. Kiedy Polacy przy całkowitej i, jak wiele na to wskazuje, przestępczej bierności rządu PO–PSL byli okradani na setki miliardów złotych przez mafie paliwowe, reprywatyzacyjne i karuzele watowskie, Tusk w sejmie gromił opozycję słowami: Chcę wam powiedzieć, że nie jest to dobre wtedy… ta metafora często się pojawia – kiedy jest sztorm i kiedy wszyscy na statku powinni sobie pomagać, żeby przez ten sztorm przepłynąć, że znajduje się grupa ludzi, która w tym czasie, kiedy wszyscy bez wyjątku ciężko pracują, plądruje walizki pasażerom.
Czy ktoś może podać przykład większej obłudy, odwrócenia pojęć i znaczenia słów? Łapaj złodzieja! – wrzeszczał herszt szajki, która w tym samym czasie bezlitośnie łupiła Polaków.

Dzisiaj prawicowy rząd z mozołem wskrzesza zlikwidowany przez rząd Tuska przemysł stoczniowy. Dodajmy, że zlikwidowany w interesie Niemiec (m.in. za to Merkel uczyniła Tuska „królem Europy”). Oto co realizator niemieckiego planu niszczącego nasz przemysł okrętowy mówił, wiedząc dokładnie, jaką krzywdę za chwilę Polsce wyrządzi: Urodziłem się nad morzem i muszę powiedzieć, nie ma w tym słowa przesady, że chyba wszystkie dotychczasowe ekipy przyczyniały się do tego, że Polska odwracała się plecami do swojego morza. Chciałbym przypomnieć wszystkim, że Polska jest naprawdę krajem morskim.

Czy ci wszyscy wierzący, że „wraca komuna”, byli przez ostatnie lata ślepi i głusi? Czy nie widzą, że histeryczna obrona sędziowskiej „nadzwyczajnej kasty” ma tylko jeden cel – ocalić złodziei i zdrajców przed poniesieniem odpowiedzialności karnej? Czy ci wszyscy idioci, leżący z polecenia Kasprzaka na ulicy jak śledzie, mają pamięć rybek akwariowych, zdolnych do zarejestrowania wrażeń tylko z ostatniego okrążenia akwarium? Mądre powiedzenie mówi, że aby zapalać innych, trzeba samemu płonąć. Niestety część Polaków – na szczęście niewielka – dała się zapalić cwaniaczkom, którzy udają, że cali płoną, a tak naprawdę trzęsą portkami, bo gorąco robi im się nie w sercach, ale koło własnych sprzedajnych tyłków.


© Mirosław Kokoszkiewicz
„Między ruskim sierpem a i niemieckim młotem”
„Gdyby dziś żyli Jaruzelski i Kiszczak, zapewne stanęliby obok Michnika i Frasyniuka krzycząc „precz z komuną””
„Warszawska Gazeta” 21-23 sierpnia 2017 / www.warszawskagazeta.pl





Ilustracja © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2